Londyn był w ten weekend piłkarską stolicą Europy. Obie drużyny przystępowały do meczu w zupełnie różnych nastrojach. We wtorek Chelsea na inaugurację Ligi Mistrzów rozbiła Bordeaux (4:0), dzień później Manchester kolejny raz nie znalazł sposobu na Villarreal (0:0). Alex Ferguson narzekał na kontuzje i kartki w zespole, a decyzja angielskiej federacji o anulowaniu obrońcy Chelsea Johnowi Terry’emu kary zawieszenia na trzy spotkania tylko jeszcze bardziej wyprowadziła sir Aleksa z równowagi.
Poza tym Luiz Felipe Scolari podgrzał atmosferę, mówiąc, że Cristiano Ronaldo w przyszłym sezonie może przenieść się do stolicy Anglii. – Przecież nie będzie przez 50 lat grał dla United. Pewnego dnia opuści Old Trafford. Drzwi dla niego są u nas otwarte – powiedział. Choć portugalski skrzydłowy jest dla Manchesteru bezcenny, tym razem gola nie zdobył. Wszedł na boisko w drugiej połowie, gdy jego koledzy prowadzili 1:0. W 18. minucie Petr Cech popełnił błąd, odbił przed siebie piłkę po uderzeniu Dymitara Berbatowa, a Park Ji-Sung z bliska wepchnął ją do siatki.
Kilka minut później van der Sar doznał kontuzji w starciu z Florentem Maloudą. Po interwencji lekarza wprawdzie pozostał na boisku, ale po chwili upadł i poprosił o zmianę. Zastępujący go Kuszczak, dla którego był to pierwszy mecz ligowy w tym sezonie, obronił kilka strzałów, w innych sytuacjach sprzyjało mu szczęście.
Piłkarze Chelsea obudzili się po przerwie. Nie przegrali u siebie 84 kolejnych meczów, w szatni doszli do wniosku, że warto kontynuować tę tradycję. Ich wysiłki przyniosły w końcu efekt. Kuszczak nie wybiegł do dośrodkowania Johna Obiego Mikela z rzutu wolnego, a Salomon Kalou bez problemów strzałem głową pokonał Polaka.
Pojedynek dwóch najlepszych zespołów Bundesligi poprzedniego sezonu zakończył się kompromitacją Bayernu. Piłkarze Juergena Klinsmanna najwyraźniej nie przestali jeszcze świętować powrotu do Ligi Mistrzów i zwycięstwa nad Steauą (1:0). W sobotę zepsuli humory uczestnikom Oktoberfest, przegrali u siebie z osłabionym Werderem 2:5, a honorowe gole zdobył dla nich Tim Borowski, który jeszcze kilka miesięcy temu występował w Bremie. – To czarny dzień w historii naszego klubu.