Artur Boruc: niczego nie żałuję

Bramkarz Celticu Glasgow o lwowskiej aferze, roli rezerwowego i o PZPN, który robi wstyd na cały świat

Publikacja: 08.10.2008 02:41

Artur Boruc

Artur Boruc

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

[b]Rz: Czekał pan na powołanie ze spokojem? Odpuszczenie lwowskich win było przesądzone?[/b] [b]Artur Boruc:[/b] Starałem się za bardzo tym nie przejmować, nie słuchałem, co mówi się na mój temat. Okoliczności były wyjątkowe, bo musiałem odcierpieć karę za picie alkoholu po meczu we Lwowie, ale życie płata różne figle. Mnie spłatało taki. Teraz mogę się już z tego tylko śmiać, bo samobiczowanie nie przyniesie nic dobrego.

[b]Żałuje pan tego, co się stało po meczu z Ukrainą?[/b]

Niczego w życiu nie żałuję. Jest mi przykro.

[b]To prawda, że bardzo nie chciał pan przepraszać trenera i kolegów?[/b]

Największym bólem dziennikarzy i kibiców było to, że nie wiedzieli do końca, co się stało. Każdy miał swoją wersję. Wszystkie nieporozumienia między mną i Leo Beenhakkerem zostały wyjaśnione. Zachowaliśmy się źle, zasłużyliśmy na karę i ją ponieśliśmy. Trener nie musiał do mnie przyjeżdżać do Glasgow i rozmawiać o wszystkim trzy i pół godziny. Wystarczyło trzy i pół minuty, ale cała afera była ciągle podgrzewana przez prasę.

[b]Większą karą były dwa mecze zawieszenia czy wstyd?[/b]

To, że nie zagrałem ze Słowenią i San Marino, bolało niesamowicie, ale kara była sprawiedliwa. A wstyd? Każdy ma na sumieniu mniejsze czy większe grzeszki. Nie powiem, że wydarzenia we Lwowie specjalnie mnie zdołowały. Jestem człowiekiem i mam prawo zachować się niezrozumiale.

[b]Zbigniew Boniek mówi, że kadra Beenhakkera pije niemal po każdym meczu.[/b]

Nie wiem, skąd ma takie informacje, trzeba jego o to spytać. Największym problemem we Lwowie było to, że o wszystkim dowiedział się Zbigniew Koźmiński i zadbał o nagłośnienie sprawy. Na tym zakończmy temat, bo robi się nudno.

[b]Znalazł się pan na zakręcie nie tylko z powodu pijaństwa we Lwowie. Celtic kazał panu zapłacić aż 50 tysięcy funtów kary, też za picie alkoholu, potem fatalnie bronił pan w meczu z Rangersami.[/b]

Żadnego zakrętu nie było, schyłku formy też nie. Gorsza dyspozycja na boisku zbiegła się po prostu w czasie z szumem wokół życia prywatnego Boruca. W pewnym momencie zrobiło się bardzo gorąco, ale nie zgodzę się, że byłem w kiepskiej formie. Miałem po prostu mniej szczęścia.

[b]W poniedziałek spóźnił się pan na zgrupowanie we Wronkach, żeby pokazać Beenhakkerowi, że nie zamierza pokornieć?[/b]

Pociąg się spóźnił. Wszystko trenerowi wyjaśniłem. Wczoraj było spotkanie z całą drużyną, na którym zamknęliśmy pewne rozdziały z przeszłości. Szczegółów nie zdradzę, to nasze wewnętrzne sprawy.

[b]Co pan poczuje, kiedy trener każe panu w sobotnim meczu z Czechami usiąść na ławce rezerwowych?[/b]

Poczuję ukłucie w sercu, a potem nie wiem co...

[b]Nie pogodzi się pan z rolą rezerwowego?[/b]

Trudno mi teraz powiedzieć, jak to zniosę. Życie pokaże. Różnie już bywało, nie zawsze byłem tym pierwszym i jakoś sobie z siedzeniem na ławce radziłem. W sobotę rano trener ogłosi, kto zagra z Czechami. Do tego czasu walczę. Zawsze musiałem udowadniać, że zasługuję na bluzę z numerem „1”, teraz to samo musi zrobić Łukasz Fabiański. Mam nadzieję, że zadecyduje dyspozycja sportowa, że to nie jest jeszcze ustalone.

[b]Wokół reprezentacji działo się ostatnio dużo złego. Interesował się pan wojną PZPN z ministerstwem?[/b]

Nie za bardzo, najważniejsze, że możemy zagrać z Czechami i Słowacją. Problem dotyczy tylko PZPN, a wstyd jest na cały świat. To przykre, że facet odpowiedzialny za stan boiska na Celtic Park nie wie nic o Polsce, ale o tym, że w naszym związku jest kurator – już tak. Shunsuke Nakamura mówił mi, że nawet japońskie serwisy informowały o polskim bałaganie. To wszystko wpływa na otoczkę wokół reprezentacji, na atmosferę. Może nawet nie tak bardzo na piłkarzy, ale na sztab szkoleniowy na pewno. Trenerzy są sponiewierani, a wszyscy chcieliby już się skupić tylko na meczach.

[b]Podoba się panu, że niektórzy piłkarze rezygnują z gry w reprezentacji?[/b]

To indywidualna sprawa każdego zawodnika. Jeśli czuli się niepoważnie traktowani, to mieli prawo odmówić gry. Ja popieram Beenhakkera jako selekcjonera. Zrobił dużo dobrego, wprowadził więcej profesjonalizmu, poprawił poziom sportowy. Pojechaliśmy na Euro, tam nam nie wyszło, ale teraz czekają kolejne wyzwania. Mecz z Czechami to spotkanie o wszystko nie dla trenera, ale dla każdego z nas. Ciśnienie jest duże.

[b]Możemy wygrać w Chorzowie? Treningi na zgrupowaniu wyglądały dość absurdalnie: piłkarze z polskiej ligi odpoczywali, bo grają co trzy dni, a ci z zagranicy trenowali, bo najczęściej siedzą na ławce rezerwowych albo na trybunach.[/b]

Nic nowego. Ale to, że Jacek Krzynówek chodzi ze spuszczoną głową, nie oznacza, że zapomniał, jak się gra w piłkę. Ci, co nie grają w klubach, trenują jeszcze mocniej niż ci, którzy grają. Rezerwowi są dodatkowo zmobilizowani. A siedząc na trybunach, można przyjrzeć się ustawieniu kolegów, nauczyć taktyki, przygotować teoretycznie...

[b]Proszę nie żartować. Ta drużyna powstaje od nowa, nie wiadomo nie tylko, kto stanie w bramce, ale też jacy piłkarze zagrają na pozostałych pozycjach.[/b]

No i co z tego? Każdy umie grać w piłkę, pozostaje tylko kwestia zrozumienia, a nad tym pracujemy na treningach.

[b]Celtic kupił nowego bramkarza Dominica Cerviego. Szykują się na pana odejście?[/b]

Nie mam pojęcia, ale cieszę się, że ktoś przyszedł, bo lubię mieć konkurencję. Interesowały się mną różne kluby, ale nie będę już wymieniał ich nazw, żeby się nie katować. Problemem była zbyt wysoka cena. Wydawało się, że fajnym momentem na odejście jest okres po mistrzostwach Europy albo po dobrych meczach w Lidze Mistrzów. Jak widać, nie były to momenty wystarczająco fajne. Na pewno w końcu znajdzie się ktoś, kto będzie chciał mnie tak bardzo, że zapłaci Szkotom tyle, ile żądają.

[b]Kiedy mówi pan prawdę? Raz chce pan zostać w Celticu, raz odejść, a jeszcze innym razem deklaruje, że zamierza zakończyć karierę i pić piwo z kolegami.[/b]

W Celticu jest mi dobrze, a w każdym nowym klubie na swoje nazwisko trzeba pracować od początku. Chciałbym jednak tego spróbować, tyle że na razie nikt nie chce mi dać takiej szansy. Jestem bramkarzem, a kosztuję tyle co król strzelców.

[b]A co z tym kończeniem kariery?[/b]

Okazuje się, że nie trzeba tego robić, żeby pić piwo z kolegami.

Piłka nożna
Bezwzględna Barcelona. Niespodziewany bohater meczu w Dortmundzie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Piłka nożna
Arabia Saudyjska organizatorem mundialu. Kosztowna zabawa na pustyni
Piłka nożna
Borussia Dortmund - Barcelona. Robert Lewandowski przyjeżdża do Łukasza Piszczka
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Paris Saint-Germain wygrywa, ale nadal stoi nad przepaścią
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Real Madryt odrabia straty. Kylian Mbappe z kontuzją