Dwa tygodnie temu Fernando Torres nie mógł przyjechać z Liverpoolem do Madrytu i swojego ukochanego Atletico, bo leczył kontuzję. Szanse na to, że przywita starych znajomych w miejscu, gdzie z dzieciaka stał się dorosłą gwiazdą są duże. Torres w 243 meczach dla Atletico strzelił 102 gole, dla Liverpoolu był największym wydatkiem w historii. Kosztował 26 milionów funtów.
[srodtytul]Atletico pod obserwacją [/srodtytul]
Oba kluby w połowie rozgrywek grupowych Ligi Mistrzów mają tyle samo punktów i prowadzą w tabeli. Oba zaczęły sezon z wysokiego C, później Atletico zeszło na dużo niższe tony. Dwa tygodnie temu podejmując Liverpool Javier Aguirre grał o swoją posadę. Mecz zakończył się remisem, kilka dni później trener przyznał, że w przerwie w szatni padły bardzo mocne słowa.
W ostatniej kolejce ligowej Atletico wreszcie wygrało z Mallorcą 2:0. Kibice na trzy punkty w jednym spotkaniu czekali ponad miesiąc. – To dla nas ulga. Na razie opuściliśmy tylko oddział intensywnej terapii, pozostajemy jednak pod obserwacją – mówił Aguirre.
Liverpool tydzień temu pokonał Chelsea Londyn i przewodził w tabeli. Kibice na Anfield Road na mistrzostwo Anglii czekają już 18 lat, ale po tym, jak ich drużyna przerwała passę 86 meczów bez porażki na własnym stadionie klubu Romana Abramowicza – uwierzyli, że wreszcie jest to możliwe. W ostatnią sobotę Liverpool jednak przegrał, pierwszy raz w tym sezonie, z Tottenhamem Hotspur, który powoli wygrzebuje się z ostatniego miejsca w tabeli Premiership. Zwycięski gol padł w doliczonym czasie gry. Benitez uznał, że porażka to zbyt surowa kara: – Nie wierzę, że przegraliśmy, to niemożliwe, mieliśmy tyle okazji do strzelenia goli.