Miło, chociaż krótko

Leo Beenhakker dla "Rzeczpospolitej" o współpracy z nowym prezesem PZPN, sprawach, z którymi nie potrafi sobie poradzić, i o różnicy między charakterem a arogancją

Aktualizacja: 05.11.2008 16:24 Publikacja: 04.11.2008 21:20

Leo Beenhakker trenerem reprezentacji Polski jest od sierpnia 2006 r. Jego kontrakt obowiązuje do ko

Leo Beenhakker trenerem reprezentacji Polski jest od sierpnia 2006 r. Jego kontrakt obowiązuje do końca eliminacji mistrzostw świata 2010

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

[b]Jak wrażenia po spotkaniu z nowym prezesem PZPN?[/b]

Leo Beenhakker: Było bardzo miło i krótko. Pan Grzegorz Lato potwierdził to, że jestem trenerem i odpowiadam za wyniki. Dowiedziałem się, że mam jego pełne poparcie. Nie bałem się tego spotkania. Zależy mi tylko na tym, by nikt nie wtrącał się do mojej pracy. Media rozdmuchały problem ze zmianą moich współpracowników, ale wiedziałem przecież, że w kontrakcie stoi czarno na białym, że sam odpowiadam za ich dobór.

[b]Kiedy napisze pan raport o Euro 2008?[/b]

Nie rozmawialiśmy na ten temat. Zaraz po meczu ze Słowacją uciekłem z Polski, nie chciałem uczestniczyć w kampaniach prezesów. Jeśli nowy prezes uzna, że źle wykonuję swoją pracę, usiądziemy, uzgodnimy warunki i odejdę. Tyle że Lato wie, że jako prezes PZPN ma dużo większą odpowiedzialność niż trener reprezentacji. Dba o wizerunek federacji, rozbudowanie struktur, sprawy finansowe, techniczne, a ja jestem przecież tylko małą tego częścią. Jeśli przegram trzy mecze z rzędu i mnie zwolnią, to przecież nie będę zdziwiony. To część mojej pracy. Trenerzy mogą być pewni tylko dwóch rzeczy: że umrą jak wszyscy i że wcześniej czy później ktoś ich zwolni. Ale do tego czasu pozwólcie mi pracować.

[b]To prawda, że myślał pan o podaniu się do dymisji jeszcze przed rozmową z Latą?[/b]

Nie.

[b]Nowy prezes kiedyś panu pokazywał drzwi...[/b]

Zazwyczaj jak coś się pokazuje w gazetach, a potem kogoś pytam, czy rzeczywiście to powiedział, to zaprzecza. Przecież nie wejdę do gabinetu Laty z pytaniem, co o mnie mówił w kwietniu, a co w maju. Mamy zdrowe relacje.

[b]Z każdym miesiącem pobytu w Polsce wydaje się pan być jednak coraz częściej po tej ciemnej stronie księżyca.[/b]

Zgadzam się, bywam tam z jednego powodu. Pochodzę z otwartego społeczeństwa, z kultury, w której dąży się do konfrontacji twarzą w twarz. W Polsce działa to zupełnie inaczej. Wiele osób wygląda miło i mówi miłe rzeczy, a kiedy się odwracam, chcą mnie zabić. Z tym rzeczywiście nie mogę sobie poradzić. Za zamkniętymi drzwiami możemy się pobić i pokłócić, ale bądźmy szczerzy. Nieszczerość mnie zabija, niszczę sam siebie.

[b]To dlaczego ciągle jest pan selekcjonerem?[/b]

Lubię tych zawodników i ludzi, którzy otaczają mnie na co dzień. Walczę ze sobą i okazuje się, że pozytywne emocje wygrywają z negatywnymi. W życiu zawodowym przegrały tylko raz – kiedy pracowałem w Turcji i po czterech miesiącach rozwiązałem kontrakt.

[b]Po meczu ze Słowacją podobno był pan bliski podania się do dymisji.[/b]

Ale nie z powodu negatywnych emocji, tylko wyjątkowo głupiej porażki. Nie wiedziałem, co ze sobą zrobić, nie wierzyłem, że przegraliśmy. Wcześniej podjąłem bardzo trudną decyzję o postawieniu na Artura Boruca i wiedziałem, że nie można go winić za błąd w końcówce. To ja zdecydowałem, że będzie bronił, i to ja ponoszę odpowiedzialność. Nie mam do niego pretensji, najwięksi też się mylą. Ale sam ze sobą musiałem trochę powalczyć. Wiedziałem, że ze Słowacją będzie ciężko. Cztery dni wcześniej pokonaliśmy Czechów, a oba narody lubią się tak jak Polacy z Niemcami. W Bratysławie nasi przeciwnicy za wszelką cenę chcieli udowodnić, że są od Czechów lepsi. Zapewniam, że z taką agresją i zaangażowaniem szybko ponownie nie zagrają.

[b]Powinniśmy być optymistami przed wiosenną częścią eliminacji?[/b]

A dlaczego nie? Wszystko jest w naszych rękach. Zwycięstwo w Bratysławie mogło sprawić, że jedną nogą bylibyśmy już w Południowej Afryce. Walczymy o pierwsze miejsce, bo drugie może spowodować, że w barażach trafimy na Włochy albo Francję. Reprezentacja Polski to jest ta drużyna, którą widzieliśmy w meczu z Czechami, to jest nasz prawdziwy poziom. Musimy tylko jak najczęściej do niego nawiązywać.

[b]Kiedy wreszcie odwoła pan stwierdzenie z początku pracy w Polsce, że u nas jest tyle samo talentów, co za granicą? [/b]

Zdania nie zmienię. Polski piłkarz wyjeżdżający za granicę musi trafić na cierpliwych pracodawców. Kuba Błaszczykowski poprzedni sezon miał nieudany, ale dano mu szansę i teraz jest gwiazdą. Liczę na młodych. Jest Grzegorz Wojtkowiak, Piotr Polczak. Rozwija się Michał Janota z Feyenoordu, Paweł Wojciechowski z Heerenveen, Grzegorz Krychowiak z Bordeaux.

[b]Mówi pan, że pochodzi z kraju, gdzie dąży się do konfrontacji twarzą w twarz, a Ireneusz Jeleń narzeka, że nigdy pan z nim nie porozmawiał.[/b]

Z niektórymi się łatwo rozmawia, z innymi nie. Jesteś otwarty, a ktoś ci drzwi przed nosem zamyka. I co będziesz robił? Żeby była dobra dyskusja, potrzeba dwóch chętnych stron. Jak dyskusji nie ma, najłatwiej zrzucić wszystko na drugą stronę.

[b]Kiedyś mówił pan: "dajcie mi 16 trudnych chłopaków, a zrobię drużynę". Został panu choćby jeden?[/b]

Trudni chłopcy znaczy dla mnie – ludzie z charakterem. W Polsce niektórzy mocny charakter mylą z arogancją, a takich w drużynie nie chcę. Wielcy wiedzą, co zrobić, by być jeszcze większymi. Byłem tydzień temu na meczu Realu Madryt. Zapewniam, że Van Nistelrooy trzyma nogi mocno na ziemi. W reprezentacji Polski ludzi z mocnym charakterem zostało mi czterech.

[b]Paweł Brożek jest arogancki?[/b]

Nie. Problem nie dotyczy tylko Brożka, ale ci najlepsi z polskich klubów w swoich drużynach są pod ochroną, a kiedy przyjeżdżają na zgrupowanie, muszą pogodzić się z rolą jednego z 20.

[b]Zdziwił się pan, kiedy piłkarz Wisły poprosił o wolne po meczu z Czechami?[/b]

On miał prawo o to poprosić, a ja mu odmówić. Nie rozumiałem, dlaczego chciał się zobaczyć z rodziną akurat w czasie, gdy trenuje z reprezentacją, a nie wtedy gdy trenuje w klubie. Ale to było ludzkie, normalne pytanie. A moja odpowiedź profesjonalna.

[b]To dlaczego zapomniał pan uścisnąć mu dłoń, kiedy schodził z boiska w Bratysławie?[/b]

Nie zapomniałem, tłumaczyłem coś Rogerowi, byłem zajęty meczem. Następnym razem pocałuję Brożka, żeby jakiś inny problem stał się ważniejszy dla przyszłości polskiej piłki.

[b]W jednym z wywiadów nowy szef szkolenia Antoni Piechniczek zarzucił panu, że Polska nie gra z kontrataku, a gole zdobywa tylko po stałych fragmentach gry. Zapowiada się trudna współpraca?[/b]

Wcześniej szefem szkolenia był Jerzy Engel i nie przypominam sobie, żeby miał wielki wpływ na drużynę. Pan Piechniczek będzie ponosił odpowiedzialność za inne rzeczy. System szkolenia, struktury młodzieżowe... Reprezentacji przydałoby się też chociaż jedno boisko treningowe w Warszawie. Tak myślę, ale mogę się mylić.

[b]Jak wrażenia po spotkaniu z nowym prezesem PZPN?[/b]

Leo Beenhakker: Było bardzo miło i krótko. Pan Grzegorz Lato potwierdził to, że jestem trenerem i odpowiadam za wyniki. Dowiedziałem się, że mam jego pełne poparcie. Nie bałem się tego spotkania. Zależy mi tylko na tym, by nikt nie wtrącał się do mojej pracy. Media rozdmuchały problem ze zmianą moich współpracowników, ale wiedziałem przecież, że w kontrakcie stoi czarno na białym, że sam odpowiadam za ich dobór.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
Piłka nożna
Kupmy sobie klub. Gwiazdy futbolu inwestują
Piłka nożna
Marcin Robak wznawia karierę. Teraz będzie grał w futsal
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Zlatan Ibrahimović krytykuje Szymona Marciniaka
Piłka nożna
Barcelona liderem w Hiszpanii. Robert Lewandowski ma już więcej goli niż w całym ubiegłym sezonie
Piłka nożna
"Faraon Manchesteru”. Czy Omar Marmoush uratuje City?