Myślę, że jak ktoś przyjeżdża do ośrodka Arsenalu, rozgląda się i widzi, jak zachowują się piłkarze, ten szybko zrozumie, że taki klub to zobowiązanie. Zawodnicy wiedzą, jaki herb reprezentują, i mają świadomość, że trzeba trzymać poziom. Nie chodzi o to, że u nas wszyscy mają być święci, tylko o godne zachowanie. To jest szczególnie ważne dla trenera Wengera. On jest typem nauczyciela i psychologa. Wymaga od nas, żebyśmy dobrze reprezentowali Arsenal nie tylko na boisku. Ten klub na to zasługuje.
[b]Myśli pan o tym wszystkim, zakładając opaskę kapitana? Czy prawdziwą radość da dopiero bycie kapitanem w meczu, w którym Arsenal będzie w najsilniejszym składzie, a nie rezerwowym, jak ostatnio?[/b]
Byłem kapitanem dwa razy w Carling Cup i jest to miłe uczucie. Nie dodatkowa presja, tylko dość przyjemna świadomość odpowiedzialności za innych. Można powiedzieć, że czułem się jak gospodarz klasy.
[wyimek]Na dzisiaj wszystko jest OK i dlatego nigdzie się z Arsenalu nie ruszam[/wyimek]
[b]Po tamtym meczu z Wigan, wygranym 3:0, dziennikarz „L’Equipe” napisał, że wasza drużyna wyglądała na zdjęciu właśnie jak szkolna klasa, a klubowy lekarz Arsenalu częściej jest chyba zajęty leczeniem trądziku niż kontuzji.[/b]
Dziennikarz trochę przesadził, ale mamy grupę naprawdę zdolnej młodzieży. Młodzieży w dosłownym znaczeniu tego słowa, bo poza mną w składzie na mecz z Wigan było tylko dwóch piłkarzy co najmniej dwudziestoletnich. Wygranie meczu z grupą chłopców, którzy w tym składzie jeszcze nigdy nie wystąpili przed tak wielką publicznością, to jest czysta radość.