Giovanni w Dublinie

Od 30 lat krąży po Europie. Teraz to Irlandczycy odkrywają, że Giovanni Trapattoni bywa tak śmieszny, że aż straszny.

Aktualizacja: 19.11.2008 20:54 Publikacja: 19.11.2008 20:05

Trapattoni na ławce rezerwowych to czasem spektakl ciekawszy niż mecz

Trapattoni na ławce rezerwowych to czasem spektakl ciekawszy niż mecz

Foto: AFP

Na ławce rezerwowych na stadionie Croke Park zasiadł trener z zagranicy. Siwowłosy, ale z nienaganną sylwetką. Elegancki i smukły, choć niewiele mu brakuje do siedemdziesiątki.

Właściwie na ławce usiądzie tylko na krótko, woli podczas meczu stać albo krążyć przy linii, wymachując rękami i mówiąc coś do siebie. Jest lubiany w swojej ojczyźnie za ten entuzjazm, za niewyparzony język podczas konferencji prasowych oraz poczucie humoru. W kraju, w którym teraz pracuje, też to doceniają.

[srodtytul]Wybuchy złości[/srodtytul]

Ale jest też wiele rzeczy, którymi trener Irlandczyków drażni. Powołuje tylko tych piłkarzy, do których jest przekonany, a na podpowiedzi reaguje wybuchami złości. Od piłkarzy strzelających bramki w silnych zagranicznych ligach woli czasami żółtodziobów, na których nie poznali się jeszcze nawet w ich klubach. Przypomina, że to on w międzynarodowym futbolu przepracował ponad 30 lat i widzi pewne rzeczy lepiej.

Jego przeciwnicy – a tych nie brakuje, zwłaszcza wśród dawnych piłkarzy kadry – powtarzają, że to wyrzucanie pieniędzy w błoto, bo trener największe sukcesy odnosił w latach 80. z klubem, który był tak silny, że wygrywałby i bez niego.

Ten starszy pan to nie Leo Beenhakker, ale podobieństwa są nieprzypadkowe. Zagraniczni fachowcy do wynajęcia – nie daj Boże starsi i dobrze opłacani – wszędzie muszą skakać przez takie same przeszkody.

Nawet jeśli jak Giovanni Trapattoni, włoski oryginał z pokolenia Beenhakkera, osiągają niezłe wyniki z reprezentacją kraju, którego futbol ostatnio kulał. Kraju ze słabą ligą, z najlepszymi piłkarzami uciekającymi za granicę i często trafiającymi na ławki rezerwowych. Trapattoni pracuje w Irlandii od maja. Jeszcze nie przegrał z tą drużyną meczu, w trzech spotkaniach eliminacji mistrzostw świata zdobył siedem punktów. Irlandia jest druga w grupie, za Włochami, a ma o jeden mecz mniej. Przyszłoroczną część eliminacji zacznie meczami u siebie z Gruzją i Bułgarią, więc ma szansę umocnić się na miejscu dającym awans do baraży.

Mecz z Polską był częścią przygotowań do tych spotkań, a dla dwóch starszych trenerów, niespokojnych dusz futbolu, okazją do pogawędki o doli emigranta. Świetnie opłacanego, od czasu do czasu noszonego na rękach, ale jednak obcego.

Obaj komplementowali się przed meczem, a gdy Beenhakkerowi przekazano, jakie pochwały wygłaszał na temat gry Polaków Trapattoni, Holender uśmiechnął się z taką miną, jakby chciał powiedzieć: widzicie, czasami z oddali widać lepiej.

[srodtytul]Jak puste butelki[/srodtytul]

Komplementy dla Polski to była tylko jedna z części wielkiego show pod tytułem "Konferencja prasowa Trapattoniego". Znają to przedstawienie wszystkie kraje, w których Trap pracował, od Włoch przez Niemcy i Portugalię po Irlandię. Trapattoni ma taką mimikę, że rozśmiesza, nawet gdy mówi rzeczy śmiertelnie poważne. A co dopiero, gdy zaczyna swoim zwyczajem tokować w miejscowym języku, używając sobie tylko znanych zasad gramatyki, wplatając obce słowa, gestykulując.

Jego najsłynniejsza tyrada do dziś jest jednym z przebojów YouTube. Dziesięć lat temu jako trener Bayernu Monachium wyładował wściekłość na swoich piłkarzach, wykrzykując m.in., że byli słabi jak puste butelki (a raczej, trzymając się jego składni, jak butelki puste) i że ogólnie ma ich dość. Kto chce sobie przypomnieć, niech wpisze do wyszukiwarki: "Ich habe fertig". Nie trzeba nawet dopisywać "Trapattoni".

Do Irlandczyków trener przemawia zabawną mieszanką angielsko-włoską, wtrącając nieraz niemieckie słowa. Czasami wychodzą z tego zwierzenia Pytii, ale po kilku miesiącach z Trapattonim miejscowi dziennikarze nabrali już wprawy w łamaniu szyfrów trenera.

Zanim Trapattoni został trenerem, był znakomitym, choć mało efektownym, piłkarzem. Jako obrońca lub defensywny pomocnik miał być adiutantem swoich kolegów artystów i utrudniać życie najlepszym w drużynie rywali. Gdy reprezentacja Włoch w 1963 roku spotkała się z Brazylią, Trapattoni pilnował Pelego. Włosi wygrali 3:0.

W reprezentacji zagrał 14 razy, ale znany jest przede wszystkim z wielkiego Milanu lat 60. Urodził się w małym miasteczku pod Mediolanem, z AC Milan był związany przez kilkanaście lat, tylko na ostatni sezon przed zakończeniem kariery przeniósł się do innego klubu, AS Varese. Z Milanem zdobył dwukrotnie Puchar Europy, w latach 1963 i 1969. Jest tylko pięciu ludzi futbolu, którzy wznosili ten puchar najpierw jako piłkarze, a potem trenerzy. To Miguel Munoz, Johan Cruyff, Carlo Ancelotti, Frank Rijkaard i właśnie Trapattoni.

Jako trener też zaczynał w Milanie, 36 lat temu, ale na szczycie znalazł się, pracując w Juventusie. Zwłaszcza ze wspaniałą drużyną z lat 80., z Michelem Platinim, Zbigniewem Bońkiem i włoskimi mistrzami świata w składzie. Zdobył z nimi wszystko: od mistrzostwa Włoch przez Puchar Europy po Puchar Interkontynentalny.

Wówczas stał się najbardziej utytułowanym włoskim trenerem klubowym. Do dziś jest jedynym szkoleniowcem, który zdobył wszystkie europejskie puchary i Puchar Interkontynentalny.

Z wielkim Juventusem rozstał się w 1986 roku, po dziesięciu latach pracy. Ten klub był dla niego tym, czym Real dla Beenhakkera. Wrócił do Turynu jeszcze raz na początku lat 90., ale bez takich sukcesów, z wyjątkiem Pucharu UEFA w 1993 roku. Kolejne trofea zdobywał już z innymi klubami. W Europie tylko Alex Ferguson i Jock Stein zebrali więcej tytułów i pucharów niż on.

Trapattoni był mistrzem w czterech krajach: siedem razy we Włoszech z Juventusem i Interem, raz z Bayernem Monachium, z Benfiką Lizbona (pierwsze mistrzostwo dla Benfiki po 11-letniej przerwie) i z Red Bullem Salzburg. Właśnie w tym klubie pracował, gdy na początku 2008 roku zgłosili się do niego wysłannicy irlandzkiej federacji.

Krytykowany za nieudolność związek (FAI) wybrał ucieczkę do przodu: zatrudnił pierwszego trenera spoza Wysp Brytyjskich, człowieka z zewnątrz, który ma zawrócić reprezentację na dobrą drogę. Irlandia była na niej od końca lat 80. do 2002 r., gdy trenerami byli Jackie Charlton, a potem Mick McCarthy.

Tylko wówczas irlandzka reprezentacja potrafiła awansować do wielkich turniejów: mistrzostw Europy 1988 r., mistrzostw świata 1990 r., 1994 r. i 2002 r. Trapattoni podobno zarabia rocznie blisko 2 mln euro, a ponad połowę pensji wypłaca mu Denis O,Brien, irlandzki miliarder, właściciel firm z branży telekomunikacyjnej i medialnej.

[srodtytul]Święcenie ławki[/srodtytul]

Na liście kandydatów FAI miał też innego trenera z zagranicy – Leo Beenhakkera, ale postawił na Trapattoniego i teraz to Irlandczycy oglądają spektakle przy ławce rezerwowych, o których Sven Goran Eriksson powiedział kiedyś, że są nie mniej warte uwagi niż mecz.

Powiedział to jeszcze, zanim Trapattoni zaczął przychodzić na mecze z buteleczką wody święconej. Skrapiał nią ławkę, gdy pracował jako trener reprezentacji Włoch (od 2000 do 2004 r.). Na pytanie, czy jest przesądny, odpowiadał: "Nie, jestem wierzący". Wodę dostawał od swojej siostry, zakonnicy.

Z kadrą Włoch mu się nie powiodło. Z mundialu 2002 odpadł po pamiętnym meczu z Koreą, z Euro 2004 wyrzucili Włochów Duńczycy i Szwedzi, grając na remis w ostatnim meczu grupowym. Dymisji trenera żądał wówczas nawet premier Silvio Berlusconi. Wyników nie było, a meczów drużyny nie dało się oglądać. Trapattoni od lat słynie z bardzo zachowawczego stylu gry, ceni w piłkarzach raczej pracowitość niż błysk. Reprezentacja Włoch i VfB Stuttgart (w sezonie 2005 – 2006) to były te nieliczne drużyny, w których jego metody się nie sprawdziły.

W Irlandii stare sposoby na razie działają. Drużyna wymęcza zwycięstwa lub remisy, i choć dziennikarze używają sobie na Trapattonim, to szefowie związku są zadowoleni. Wiedzieli, co wybierają, zatrudniając Włocha: zwycięską nudę na boisku i rozrywkę poza nim. Trener dotrzymuje słowa.

Piłka nożna
Liga Konferencji. Jagiellonia Białystok gra nie tylko dla siebie
Piłka nożna
Robert Lewandowski wśród najlepszych strzelców w historii. Pelé w zasięgu Polaka
Piłka nożna
Kupmy sobie klub. Gwiazdy futbolu inwestują
Piłka nożna
Marcin Robak wznawia karierę. Teraz będzie grał w futsal
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Zlatan Ibrahimović krytykuje Szymona Marciniaka
Materiał Promocyjny
Raportowanie zrównoważonego rozwoju - CSRD/ESRS w praktyce