Zadanie wykonane

W Barcelonie 4:0, w Liverpoolu 1:3. Barcelona odegrała swoją rolę, rozgromiła Bayern i przed rewanżem jest pewna swego. Żeby nie awansowała Chelsea – potrzeba cudu

Aktualizacja: 09.04.2009 10:41 Publikacja: 09.04.2009 03:20

Thierry Henry (z lewej) i Samuel Eto’o. Obydwaj strzelili po jednym golu. Tak rozpędzoną Barcelonę t

Thierry Henry (z lewej) i Samuel Eto’o. Obydwaj strzelili po jednym golu. Tak rozpędzoną Barcelonę trudno będzie zatrzymać nie tylko w rewanżowym meczu w Monachium

Foto: PAP/EPA

Niepokój na Camp Nou trwał tylko kilka zimowych tygodni, kiedy w tryby Barcelony ktoś wsypał trochę piachu i przez to nie chciał wejść wyższy bieg. Wczoraj piłkarze Josepa Guardioli bawili się rywalami, a wygrali tylko 4:0, bo więcej im się nie chciało i oszczędzali siły przed kolejnymi meczami ligi hiszpańskiej.

Wystarczyło przyspieszyć dwa razy – na początku i na końcu pierwszej części gry. Thierry Henry, Samuel Eto’o i Lionel Messi w zderzeniu ze stoperem Breno, który w Bayernie Monachium zagrał dotychczas trzy razy, musieli wyjść zwycięsko.

Słabość mistrza Niemiec to jednak nie tylko Breno. Po ligowej porażce 1:5 z Wolfsburgiem Juergen Klinsmann szukał optymalnego zestawienia, ale nie udało mu się go znaleźć. Kiedy po 45 minutach jego drużyna przegrywała 0:4, wiedział, że po powrocie do Monachium czekają go być może jeszcze cięższe dni. Sam mówił wcześniej, że w Barcelonie Bayern rozegra mecz o przyszłość. Przyszłość Bayernu łatwo sobie teraz wyobrazić bez Klinsmanna.

Jedynym zawodnikiem, który mógł coś wygrać nawet przegranym meczem, był Franck Ribery. O tym, że miałby trafić do Barcelony, mówi się od tak dawna, jak od dawna kibice zastanawiają się, kogo miałby zastąpić. Francuz pokazał jednak, że znalazłby dla siebie miejsce nawet w takiej galaktyce.

Barcelona miała rozgromić Bayern i ze swojej roli doskonale się wywiązała. Jeśli rzeczywiście w sezonie przechodzi się tylko jeden kryzys i Katalończycy mają go już za sobą, to w tej Lidze Mistrzów nikt ich nie zatrzyma. O tym jednak, jak gigantyczna presja ciąży na drużynie, świadczy zachowanie Guardioli, który nie zgadzając się z decyzją Howarda Webba, tak głośno krzyczał i tupał nogami, aż sędzia odesłał go na trybuny. Barcelona prowadziła wtedy 2:0, a Webb nie odgwizdał karnego po faulu na Messim.

O meczu w Liverpoolu „Guardian” napisał, że piłkarze Chelsea objęli całkowitą kontrolę nad wydarzeniami na boisku i nie da się tego logicznie uzasadnić. W meczach Liverpoolu z Chelsea było już ponoć wszystko, ale zwycięstwa drużyny z Londynu 3:1 w spotkaniu wyjazdowym jeszcze nie. Nie spodziewał się tego nikt, zwłaszcza że piłkarze Rafaela Beniteza ostatnio nie tylko wygrali z Manchesterem United 4:1, a z Realem Madryt 4:0, ale też pokonali Chelsea w meczach ligowych dwa razy, nie tracąc nawet gola. Wczoraj grali tylko do szóstej minuty, kiedy Fernando Torres dał im prowadzenie. Później było już tylko gorzej.

Trzeba nazywać się Guus Hiddink, by w tak ważnym meczu wystawić do gry Branislava Ivanovicia i się nie pomylić. Serbski obrońca kosztował 9 milionów funtów, przyszedł z CSKA Moskwa latem ubiegłego roku, ale kariera wydawała się nie być mu pisana. Na Anfield strzelił jednak dwa gole, oba głową, oba po rzutach rożnych i dał swojej drużynie to, o czym nie śmiała nawet marzyć. Trzecią bramkę dołożył Didier Drogba i gdyby za tydzień w rewanżu z Chelsea grał inny klub niż Liverpool, londyńczycy mogliby być spokojni o awans.

[srodtytul]Czas Fabiańskiego[/srodtytul]

Reprezentant Polski będzie do końca kwietnia pierwszym bramkarzem Arsenalu w efekcie kontuzji, jakiej w ostatnim meczu Ligi Mistrzów doznał Manuel Almunia, grający zwykle na tej pozycji. Łukasza Fabiańskiego czekają m.in. rewanż w Villarreal w LM (15 kwietnia), mecz z Chelsea w półfinale Pucharu Anglii (18 kwietnia – tego dnia Polak obchodzi 24. urodziny) i ligowe spotkanie w Liverpoolu (21 kwietnia).

[ramka]>[b]1/4 finału pierwsze mecze[/b]

>FC Barcelona - Bayern Monachium 4:0 (4:0)

Bramki: L. Messi (9, 38), S. Eto’o (12), T. Henry (43). Widzów 94 tys.

Barcelona: Valdes - Alves, Marquez, Pique, Puyol - Xavi, Toure (81, Busquets), Iniesta - Messi, Eto’o (89-Krkic), Henry (74, Keita)

Bayern: Butt - Oddo, Demichelis, Breno, Lell - Altintop (46, Ottl), Schweinsteiger, van Bommel, Ze Roberto (77, Sosa), Ribery - Toni[/ramka]

[ramka][b]Liverpool - Chelsea 1:3 (1:1) [/b]

Dla Liverpoolu - F. Torres (6); dla Chelsea: B. Ivanovic (39, 62), D. Drogba (67). Widzów 46 tys.

Liverpool: Reina - Arbeloa, Skrtel, Carragher, Aurelio (75, Dossena) - Xabi Alonso, Lucas (79, Babel) - Kuyt, Gerrard, Riera (68, Benayoun) - Torres.

Chelsea: Cech - Ivanovic, Alex, Terry, Cole - Ballack, Essien, Lampard - Kalou, Drogba (80, Anelka), Malouda.

Rewanże 14 i 15 kwietnia.[/ramka]

Niepokój na Camp Nou trwał tylko kilka zimowych tygodni, kiedy w tryby Barcelony ktoś wsypał trochę piachu i przez to nie chciał wejść wyższy bieg. Wczoraj piłkarze Josepa Guardioli bawili się rywalami, a wygrali tylko 4:0, bo więcej im się nie chciało i oszczędzali siły przed kolejnymi meczami ligi hiszpańskiej.

Wystarczyło przyspieszyć dwa razy – na początku i na końcu pierwszej części gry. Thierry Henry, Samuel Eto’o i Lionel Messi w zderzeniu ze stoperem Breno, który w Bayernie Monachium zagrał dotychczas trzy razy, musieli wyjść zwycięsko.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Piłka nożna
"Faraon Manchesteru”. Czy Omar Marmoush uratuje City?
Piłka nożna
Bundesliga. Hit w Leverkusen na remis, Bayern krok bliżej odzyskania tytułu
Piłka nożna
W Korei Północnej reżim zakazuje transmisji meczów trzech klubów Premier League
Piłka nożna
Liga Konferencji. Solidna zaliczka Jagiellonii Białystok
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Harry Kane poszedł w ślady Roberta Lewandowskiego