Podobno był zaskoczony, niektórzy mówili nawet, że zszokowany. Ciekawe, czego się spodziewał wezwany rano do biura zarządu Bayernu, dwa dni po beznadziejnym meczu z Schalke, przegranym u siebie 0: 1. Po tym, jak kibice na stadionie krzyczeli „Klinsmann raus!” albo „Go home”, odsyłając trenera do jego kalifornijskiego domu przy plaży. Jeden z krzyczących miał nawet wymalowany na transparencie gigantyczny bilet lotniczy do USA, wypisany na nazwisko Klinsmanna.
Piłkarze Bayernu byli mniej zaskoczeni niż ich trener. Wiadomość o zwolnieniu przyjęli, według słów menedżera Uliego Hoenessa, „neutralnie”.
Era Klinsmanna w Monachium kończy się po niespełna dziesięciu miesiącach i siedmiu ligowych porażkach. Bayern odpadł już z Ligi Mistrzów, z Pucharu Niemiec, w Bundeslidze jest na trzecim miejscu. Ma jeszcze szanse na tytuł, do Wolfsburga traci tylko trzy punkty – na tym właśnie Klinsmann opierał swoje nadzieje na zachowanie stanowiska.
Dowódcy Bayernu nie czekali jednak do końca sezonu. Chcą ratować przynajmniej miejsce w pierwszej trójce, dające start w Lidze Mistrzów albo w jej eliminacjach. Czwarty Stuttgart i piąty Hamburger SV mają tyle samo punktów co Bayern.
Ratować ma Jupp Heynckes, wezwany w tym celu z emerytury. Pracował już w Bayernie na przełomie lat 80. i 90., zdobył dwa mistrzostwa, ale niedługo po nich został zwolniony. Teraz będzie trenerem tymczasowym, do końca sezonu.