18 grudnia 100 proc. akcji klubu, który ma ogromne problemy finansowe, kupili - za 1 euro - kambodżańsko-brytyjscy inwestorzy. Większościowy pakiet - 60 procent akcji przejął zarejestrowany w Luksemburgu fundusz Alelega, którego właścicielem jest Vanna Ly, francuski biznesmen pochodzenia kambodżańskiego. Pozostałe 40 procent udziałów trafiło do angielskiego funduszu Noble Capital Partner, reprezentowanego przez Szweda Matsa Hartlinga. Hura optymizm z powodu uratowania klubu (nowi udziałowcy zadeklarowali, że do 28 grudnia spłacą najpilniejsze zobowiązania, które sięgają dwunastu milionów złotych a potem zainwestują kolejne 130 mln) zastąpiły szokujące informacje na temat biznesmenów i ich wypłacalności. Jak sprawdziła w rejestrach „Rzeczpospolita” Alalega, Vanna Ly kupił tą spółkę w lipcu 2017 r. od Nathalie Close i Michela Fallisse. Ostatnie złożone sprawozdanie finansowe jest za 2016 r. Od tego czasu nie wiadomo jakie są środki na koncie spółki. Czy towarzystwo sportowe Wisła Kraków badała te kwestie? Nie wiadomo. Według mediów nowi właściciele obok stadionu chcieli postawić hotele, restauracje oraz spa. Nie wiedzieli jednak, że tereny należą nie do klubu, który kupują ale do towarzystwa Wisły.
Z komunikatu krakowskiego klubu z 31 grudnia wynika, że inwestorzy nie zapłacili zaliczki. "Do 31 grudnia do godziny 18.30 TS Wisła Kraków nie otrzymało potwierdzenia przelewu, żadne środki nie wpłynęły również na konta Spółki” - oświadczyło stowarzyszenie Wisły.
Przeczytaj też: PZPN odbierze licencję Wiśle Kraków? Boniek: Dosyć tego
Wczoraj ogłoszono zerwanie umowy.
- Od początku monitorujemy tą sprawę, a informacje poddajemy analizie czekamy też na piątkową konferencję klubu. Nie wykluczamy podjęcia śledztwa. Żadne oficjalne zawiadomienie do prokuratury nie wpłynęło - poinformował nas prok. Krzysztof Dratwa z krakowskiej prokuratury.