Pierwszy mecz w Warszawie Legia wygrała 3:0, więc rewanż miał być tylko formalnością. Przykład Wisły Kraków, która nie poradziła sobie z Levadią Tallin, działał jednak na wyobraźnię. Jan Urban pilnował, by jego piłkarze za bardzo nie uwierzyli w siebie, wiedział, że w Gruzji gra się ciężko. Nerwy skończyły się jednak już w ósmej minucie, kiedy Sebastian Szałachowski wykorzystał podanie Piotra Gizy i strzelił jedynego gola meczu. Aby awansować Gruzini musieliby zdobyć pięć bramek. Raz udało im się strzelić w słupek.
– Wbrew pozorom to nie był dla nas łatwy mecz. Gruzini od początku chcieli odrobić straty z Warszawy, mieli swoje okazje, jednak zawodziła ich skuteczność – mówił Urban. Jedynym zmartwieniem Legii jest kolejna kontuzja Dicksona Choto, który zszedł z boiska pod koniec meczu. Nie wiadomo jeszcze, czy uraz mięśnia czworogłowego jest poważny.
W następnej rundzie na Legię czeka dużo trudniejszy rywal. Broendby Kopenhaga, które odrobiło straty z pierwszego meczu (przegrana 0:1) i wygrało z Florą w Tallinie 4:1. Aby dostać się do fazy grupowej Legia musi pokonać Duńczyków i jeszcze jednego rywala.
Legia – Olimpi 1:0 (1:0) Bramka: S. Szałachowski (8). Żółte kartki: Piotr Giza (Legia); Akwsenti Gilauri, Jeronimo (Olimpi). Sędziował Bernhard Brugger (Austria). Widzów 5 800. Legia: Mucha – Szala, Astiz, Choto (81, Rzeźniczak), Kiełbowicz – Rybus, Iwański, Giza, Szałachowski (67, Borysiuk), Ostrowski – Paluchowski (59, Mięciel)