Leo Beenhakker Bydgoszcz pamięta doskonale. Na tym stadionie trzy lata temu rozpoczynał eliminacje mistrzostw Europy meczem z Finlandią. Polska przegrała 1:3, ostatni raz w reprezentacji zagrał Jerzy Dudek, a trener pierwszy raz miał pretensje do dziennikarzy.
Minęły trzy lata, Beenhakker w Polskę wrósł, czy chciał czy nie, jego drużyna znowu źle zaczęła eliminacje – tym razem mundialu – i znowu musi szukać punktów w meczach o wszystko. Stadion w Bydgoszczy się zmienił, jest bardziej europejski, a reprezentacja Polski przez ten czas zdążyła rozpalić wyobraźnię kibiców, awansując na Euro, i skutecznie ją zgasić występem w finałach i zawstydzającymi porażkami ze Słowacją i Irlandią Północną.
Spotkanie z Grecją jest ostatnim sprawdzianem przed wrześniowymi meczami eliminacji MŚ. Na eksperymenty jest już za późno, a forma kadrowiczów pozostawia wiele do życzenia. Najlepszy strzelec drużyny Ebi Smolarek dwa dni przed meczem dowiedział się, że Racing Santander rozwiązał z nim kontrakt, Paweł Brożek nie strzelił nawet jednego gola w pięciu meczach Wisły Kraków, a Marek Saganowski w barwach Southampton zaczął sezon w trzeciej lidze angielskiej.
Kadra krwawi nie tylko z tego powodu, wydaje się zbiorem różnych nieszczęść. Nie wiadomo czego można się spodziewać po Arturze Borucu. Z powodu kontuzji odpadł mu najgroźniejszy konkurent Łukasz Fabiański i teraz najlepiej byłoby, gdyby Grecy stworzyli pod naszą bramką kilka okazji, które pozwoliłyby Borucowi uwierzyć w siebie, a kibicom uwierzyć w Boruca.
Na trzy tygodnie przed najważniejszymi meczami Beenhakker musi eksperymentować. Lewy obrońca Jakub Wawrzyniak został ukarany dwuletnim zawieszeniem za doping i wyrzucony z Panathinaikosu Ateny, a Roger – potencjalny lider drużyny - nie mieści się w składzie Legii.