W Polsce buduje się tyle stadionów, że nie ma gdzie grać. Warszawa odpada, Stadion Śląski znajduje się w fazie między irlandzką grupą rockową U2 a północnoirlandzką reprezentacją piłkarską. Krakowskie drużyny rozgrywają mecze w Sosnowcu. W innych miastach stadiony są zbyt małe albo położone za daleko od lotnisk. Bydgoszcz wyrosła więc chwilowo na stolicę polskiego futbolu.
Wspomnienia Leo Beenhakkera z tego miasta nie są najlepsze, a mimo to przystał na propozycję rozegrania w Bydgoszczy meczu z Grecją. Mało tego. Wiadomo, jak przesądni są trenerzy, a jednak kadra zamieszkała w tym samym hotelu, który zajmowała przed trzema laty, kiedy doznała jednej z najbardziej przykrych porażek: rozpoczęła eliminacje Euro 2008 od 1:3 z Finlandią.
[srodtytul] Polskie piekiełko[/srodtytul]
Porażka była bolesna i przy okazji pokazała całe polskie piekiełko. Oto przegrywa człowiek, który miał przywrócić naszej piłce blask. Polscy trenerzy triumfowali, bo chcieli na miejscu Beenhakkera widzieć kogoś ze swojego grona. Opozycja wobec ówczesnego prezesa PZPN Michała Listkiewicza, zgromadzona po meczu w hotelu Brda, zacierała ręce.
To Listkiewicz podjął kontrowersyjną decyzję o sprowadzeniu zagranicznego trenera po raz pierwszy od pół wieku, więc to on ponosił odpowiedzialność. My, dziennikarze, jeszcze nie byliśmy wówczas tak podzieleni na zwolenników i przeciwników tego pomysłu. Ale w pomeczowych komentarzach daliśmy zgodnie wyraz naszej frustracji.