[b]Rz: Atak Lecha odparty, przewaga w tabeli obroniona, można już Wiśle gratulować tytułu?[/b]
Henryk Kasperczak: Wstrzymałbym się z tym jeszcze. Cztery punkty przewagi to dużo, ale mamy przed sobą pięć meczów, a wiosna w tym roku jest bardzo dziwna. Przypomina to jakiś maraton, nie ma dnia wytchnienia.
[b]Od kiedy wrócił pan do Wisły, drużyna w lidze tylko wygrywa. Udało się w ogóle coś zmienić w tak krótkim czasie?[/b]
Dużo nie da się zrobić. Trzeba mieć pomysł i przekazać go piłkarzom, ale oni mają prawo nie załapać wszystkiego od razu. Nad mentalnością wbrew pozorom wcale nie musiałem dużo pracować, piłkarze nie byli przybici. Wierzyli i wierzą w siebie, ale wcześniej nie mieli szczęścia pod bramką przeciwnika, a teraz je mają. Tu nie ma żadnej magii.
Wisła przyzwyczaiła do zdobywania tytułu z przytupem. Nie ma pan wrażenia, że teraz mistrzostwo wyszarpuje?