Korki od szampana wystrzelą w Londynie już w ten weekend, jeśli Chelsea pokona na wyjeździe Liverpool, a Manchester United przegra z Sunderlandem. To jeden ze scenariuszy, ale wszystko wskazuje na to, że mistrzów poznamy w bardziej spektakularnych okolicznościach: w ostatnich minutach sezonu. Tak przynajmniej uważa Alex Ferguson, a ze zdaniem człowieka z tytułem szlacheckim trzeba się liczyć.
Chelsea ma tylko punkt przewagi nad Manchesterem, a na Anfield nie wygrała w lidze od czasów Jose Mourinho. W niedzielne popołudnie również nie będzie to łatwe. Liverpool nie rezygnuje przecież z walki o czwarte miejsce, gwarantujące występy w eliminacjach przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów. Na razie zajmuje je Tottenham, Liverpool jest siódmy z dwupunktową stratą. Sunderland przegrał u siebie tylko dwa razy. W jesiennym meczu na Old Trafford zdobył punkt, a mógł trzy, gdyby w ostatnich sekundach samobójczej bramki nie strzelił Anton Ferdinand – brat Rio, obrońcy United. Ten, kto przed finałową kolejką zapewni sobie pole position, będzie bliżej koronacji. Za tydzień Chelsea podejmuje Wigan, a Manchester – Stoke.
W Niemczech Schalke musi wygrać dwa pozostałe spotkania i liczyć na potknięcie Bayernu. Zespół Feliksa Magatha ma tyle samo punktów co rywale z Monachium, ale dużo gorszy bilans bramkowy. W dodatku w sobotę zmierzy się z trzecim w tabeli Werderem Brema, najskuteczniejszą drużyną Bundesligi.
Bayern w tym samym czasie zagra z broniącym się przed spadkiem Bochum, które z powodu słabych wyników (dziesięć meczów bez wygranej) zwolniło trenera Heiko Herrlicha. Zespół do końca sezonu poprowadzi były reprezentant Niemiec i gwiazdor klubu, urodzony w Piekarach Śląskich Dariusz Wosz. Za tydzień Schalke jedzie do Mainz, a Bayern do Berlina na spotkanie z Herthą. Wojna psychologiczna już trwa.
– Jestem pewien, że nie odniosą dwóch zwycięstw. Ze słabszymi przeciwnikami radzą sobie gorzej – przypomina Magath.