Wyniki w europejskich pucharach na razie o tym nie świadczą, ale polska liga nadrabia dystans dzielący ją od Europy. Budżety są coraz większe, właściciele klubów zrozumieli, że aby wyjąć wielkie pieniądze, trzeba najpierw włożyć trochę mniejsze. Nie tylko w związku z mistrzostwami Europy w 2012 roku buduje się tak dużo nowych stadionów, że wkrótce będziemy mieć najnowsze w tej części kontynentu.
Euro nie będzie w Krakowie, a Wisła i Cracovia jeszcze tej jesieni zaproszą w nowe progi, Legia otwiera się z hukiem, w Lubinie oddają czwartą trybunę, w Poznaniu kończą pierwszą arenę turnieju, który odbędzie się za dwa lata, Wrocław i Gdańsk muszą jeszcze poczekać. Buduje się też w Gdyni, piękne plany są w Białymstoku.
Rozmachem w budowaniu nowych drużyn zaimponowały kluby ze stolicy. Legia po sezonie, w którym zajęła dopiero czwarte miejsce, na wzmocnienia wydała aż 2,5 miliona euro. Pożegnano piłkarzy, którym na drugie imię było rozczarowanie, przyszli zawodnicy z zagranicy, o których Legia rywalizowała ponoć z silniejszymi drużynami. Bruno Mezenga grał we Flamengo Rio de Janeiro, Ivica Vrdoljak był gwiazdą Dynama Zagrzeb, z Partizana Belgrad trzeba było wykupić Srdę Kneżevicia, a Jana Muchę w bramce zastąpi chorwacka nadzieja – Marijan Antolović.
Polska stała się atrakcyjnym kierunkiem głównie ze względu na pieniądze. Legia i Lech mają budżety szacowane na 60 milionów złotych, Wisła – 45, Polonia Warszawa i Widzew – po 25. Transfery, jakich dokonał Józef Wojciechowski, robią wrażenie i jeśli Polonia nie włączy się do walki o mistrzostwo, właściciel klubu może przestać wierzyć, że uda się kiedy indziej.
400 tysięcy euro, jakie Euzebiusz Smolarek ma zarabiać za jeden sezon, to tylko jeden wielki apartament w Warszawie z J.W. Construction – firmie Wojciechowskiego, ale w polskiej lidze nikt nigdy nie dostał więcej. Ruch Chorzów dyktował zaporowe ceny za Artura Sobiecha, aż w końcu zapora okazała się do pokonania przez Polonię. Takiego ataku trenerowi Jose Marii Bakero zazdrości cała liga. Zazdrościć może mu też Paweł Janas, który na razie zasiada w zarządzie klubu, a za kilka tygodni zapewne usiądzie na ławce rezerwowych, jako trener.