Najpierw, w sobotnie popołudnie, do siatki trafił Stępiński. Dla byłego napastnika Widzewa i Ruchu Chorzów był to szósty gol w sezonie, a jego klub, ostatnie w tabeli Chievo Werona, zremisował 2:2 na wyjeździe z Empoli – inną broniącą się przed spadkiem drużyną.
W zespole gości 83 minuty grał Paweł Jaroszyński, został ukarany żółtą kartką, a w Empoli znów zabrakło bramkarza Bartosza Drągowskiego, który zimą zdecydował się na wypożyczenie z Fiorentiny, mając nadzieję na regularną grę. Jak na razie nadzieje są płonne.
Kilka godzin później na listę strzelców wpisał się Milik. Napoli podejmowało u siebie Sampdorię i chociaż było zespołem lepszym, to jednak goście bronili się rozsądnie i skutecznie.
Spora w tym zasługa Bartosza Bereszyńskiego. To jego stroną co i rusz próbowali przedostać się pod bramkę gości zawodnicy Carlo Ancelottiego – być może również dlatego, że na tę stronę zagrywał często Piotr Zieliński, odpowiedzialny za budowę ataków gospodarzy.
Gdy jednak w końcu Napoli po raz pierwszy w meczu ruszyło przeciwległą flanką, to od razu zabójczo skutecznie: José Callejón dograł mocnym płaskim podaniem piłkę do Milika, a Polak dostawił nogę i wyprowadził wicemistrzów Włoch na prowadzenie. 70 sekund później znów podawał Hiszpan, a tym razem gola zdobył Lorenzo Insigne.