Wisła przyjechała do Chorzowa bez kontuzjowanego Pawła Brożka. W podstawowym zestawieniu gości znalazł się za to debiutujący napastnik, 21-letni Argentyńczyk Andres Rios. Trener chorzowian Waldemar Fornalik zapowiadał przed meczem grę odważną, licząc na błędy rywali w defensywie. I w tej ostatniej kwestii się nie pomylił.
Co prawda pierwszy kwadrans spotkania należał do krakowian, to żadnego zagrożenia pod bramką gospodarzy nie stworzyli. Za to w dziwnych okolicznościach stracili gola. Marcin Malinowski z rzutu rożnego dośrodkował bardzo wysoko, a Krzysztof Nykiel przelobował uderzeniem głową Mariusza Pawełka. Chorzowianie poszli za ciosem i w 31. minucie było 2:0. Gabor Straka w szkolny sposób ograł krakowskich obrońców i nie dał szans bramkarzowi. Nie mieli więc czego żałować kibice Wisły, którzy w związku z karą po ostatnich derbach Krakowa nie mogli w niedzielę zasiąść na trybunach.
Po przerwie wiślacy się spieszyli, ruszyli do przodu i po ośmiu minutach mogli zdobyć gola. Andres Rios był sam na sam z chorzowskim bramkarzem, który odbił lekko piłkę, a przed linią bramkową wybił ją Marcin Malinowski. Gospodarze szukali szansy na podwyższenie prowadzenia w kontratakach. W efekcie kibice obejrzeli wiele szybkich akcji pod obiema bramkami. W miarę upływu czasu piłka coraz rzadziej opuszczała połowę Ruchu. Świetną, a zarazem ostatnią okazję do zmiany wyniku miał w 78. minucie Maciej Żurawski, nie zdołał jednak głową pokonać chorzowskiego bramkarza. Gospodarze utrzymali korzystany wynik.
[ramka][b]Powiedzieli po meczu:[/b]
[b]Trener Wisły Tomasz Kulawik:[/b] "Do straty pierwszej bramki staraliśmy się grać piłką. Niestety, prezent, jaki sprawiliśmy gospodarzom, spowodował stratę bramki, a później moi zawodnicy nie uwierzyli, że mogą straty odrobić. Andres Rios jak na swój pierwszy mecz zagrał poprawnie i to może być nasze duże wzmocnienie".