Mecz rozgrywany dopiero po drugiej kolejce ekstraklasy, w rzeczywistości jest uzupełnieniem pierwszej. Gdy inne zespoły rywalizowały w lidze, Legia towarzysko podejmowała Arsenal na przebudowanym obiekcie przy ulicy Łazienkowskiej.
Zarówno podopieczni Macieja Skorży, jak i goście z Krakowa przegrali w miniony weekend swoje spotkania ligowe, tracąc po trzy bramki (Legia z Polonią 0:3, Cracovia ze Śląskiem Wrocław 2:3). W poniedziałek oba będą więc pod dużą presją. Większa ciążyć będzie na pewno na Legii, która chcąc odzyskać zaufanie kibiców, musi odkupić winy z bardzo słabego w jej wykonaniu meczu derbowego.
"Pasy" przyjadą do Warszawy bez pomocnika Saidiego Ntibazonkizy, który doznał kontuzji w spotkaniu ze Śląskiem. Co ciekawe, reprezentant Burundi jako muzułmanin rozpoczął właśnie świętowanie ramadanu. Od świtu do zmierzchu nie może jeść i pić, co trzy godziny modli się. Osłabienie organizmu mogło, w opinii ekspertów, przyczynić się do urazu.
Do dyspozycji Rafał Ulatowski będzie miał za to Radosława Matusiaka.
Legia wciąż musi zadowolić się łataną na poczekaniu obroną. Skorża nie może skorzystać z Dicksona Choto, Inakiego Astiza, Tomasza Kiełbowicza oraz Jakuba Rzeźniczaka. Nie wiadomo, czy do Warszawy trafi w końcu certyfikat Bruno Mezengi. Brazylijczyk z przyczyn proceduralnych nie mógł zagrać w piątkowych derbach stolicy.