Jeden gol, a cieszy

Lech Poznań nieoczekiwanie wygrał w Dniepropietrowsku 1:0. To bardzo przyjemna niespodzianka

Aktualizacja: 20.08.2010 02:28 Publikacja: 20.08.2010 02:27

Manuel Arboleda (pierwszy z lewej), jak zwykle jeden z najlepszych w Lechu, strzelił w Dniepropietro

Manuel Arboleda (pierwszy z lewej), jak zwykle jeden z najlepszych w Lechu, strzelił w Dniepropietrowsku zwycięską bramkę

Foto: EPA

Niewiele świadczyło przed meczem na korzyść Lecha, można się było nawet obawiać porażki tak wysokiej, że sprawa awansu byłaby praktycznie rozstrzygnięta. A jednak Lech wierzył i dziś jest blisko rundy grupowej Ligi Europy. Gdyby mu się udało, zarobi miliony złotych. Kilka razy więcej niż wówczas, gdy grał w rundzie grupowej Pucharu UEFA, bo razem z reformą rozgrywek podniesiono premię. Za sam awans – z 200 do 900 tysięcy euro, a to tylko początek.

To, co uważano za urzędowy optymizm, okazało się trafną przepowiednią. Trener Jacek Zieliński uspokajał przed wyjazdem na Ukrainę, że każda zła passa kiedyś się kończy, Lech jeszcze żyje, Dnipro ostatnio przegrało w lidze na swoim stadionie z Metalistem Charków 0:1, więc dlaczego poznaniacy mieliby być gorsi.

Zaczęło się dla Lecha podobnie jak w dwóch poprzednich meczach, tylko szczęśliwiej. W czwartej minucie spotkania ze Spartą w Pradze Manuel Arboleda oddał świetny strzał głową, instynktownie obroniony przez bramkarza. W tej samej minucie podczas rewanżu na Bułgarskiej Arboleda też wyskoczył do strzału, piłka jeszcze odbiła się od czeskiego obrońcy i trafiła w słupek.

Do trzech razy sztuka. W piątej minucie spotkania na Dnipro Arena Semir Stilic wykonywał rzut wolny daleko za polem karnym. Arboleda jak zwykle przy stałych fragmentach gry pobiegł w pole karne przeciwnika, jak zawsze wyskoczył do piłki, ubiegł Oleksandra Hładkiego i piłka wpadła do siatki.

Dnipro w takiej sytuacji jeszcze w tym sezonie nie było i wyraźnie nie potrafiło jej zaradzić. Lech bez czterech podstawowych piłkarzy, poskładany i pocerowany przez Zielińskiego, spisywał się bardzo dobrze. Marcin Kikut skutecznie zastępował Grzegorza Wojtkowiaka, Luiz Henriquez Seweryna Gancarczyka, a Ivan Djurdjevic stworzył z Manuelem Arboledą parę stoperów nie gorszą niż Arboleda – Bosacki.

Poznaniacy skutecznie przetrzymywali piłkę w środku boiska, uzupełniając się i pomagając sobie nawzajem, bo widać było, że Semir Stilic i Siergiej Kriwiec nie są jeszcze w formie. Ale bardzo dobrze po kontuzji grał Tomasz Bandrowski, a jak ktoś mniej zorientowany zobaczył Jacka Kiełba, mógł sobie zadawać pytanie: dlaczego taki zawodnik jest tylko rezerwowym. Ja jestem niby trochę bardziej zorientowany, a też sobie to pytanie zadaję.

Lech nie bronił się po zdobyciu prowadzenia, ale próbował atakować, co już całkiem zbiło piłkarzy Dnipro z tropu. Gdyby Marcin Kikut był lepszy technicznie, strzeliłby jeszcze przed przerwą drugą bramkę. W 56. minucie bramkarz Lecha Jasmin Burić obronił w odstępie trzech sekund dwa strzały Oleksandra Hładkiego i Serhija Krawczenki w sytuacjach sam na sam.

Najlepszy strzelec ukraińskiej ligi Jewhen Selezniow przegrywał wszystkie pojedynki z Arboledą. Buric ani razu nie dał się zaskoczyć. Witalij Denisow zwracał uwagę wyłącznie fryzurą retro, za którą jego fryzjer powinien siedzieć. W 92. minucie piłka po strzale Jewhena Szachowa odbiła się od słupka, a dwie minuty później Selezniow trafił w poprzeczkę.

Ale Lech nie zawdzięcza zwycięstwa szczęściu, tylko sobie. Nawet w okresie zdecydowanej przewagi gospodarzy bronił się bardzo mądrze, nie wybijał piłki w trybuny, ale zawsze starał się skonstruować akcję. I tak naprawdę – to mistrzowie Polski panowali nad sytuacją.

To trzeci dobry mecz mistrzów Polski na wyjeździe. Rozgrywki pucharowe rozpoczęli od zwycięstwa w Baku, potem dobrze spisali się w Pradze (0:0). Niestety, rewanże na Bułgarskiej były zawsze słabsze. Jest nadzieja, że tym razem będzie inaczej. Mecz 26 sierpnia w Poznaniu.

[ramka]

[b]DNIPRO DNIEPROPIETROWSK – LECH POZNAŃ 0:1 (0:1)[/b]

Bramka: M. Arboleda (5). Żółte kartki: D. Injac, J. Tshibamba (Lech). Sędziował M. Ingvarsson (Szwecja). Widzów 20 tysięcy.

Dnipro: Kanibołocki – Łobdżanidze, Rusoł, Czeberiaczko, Denisow – Paszajew (57. Homenjuk), Holek, Kaliniczenko, Ferreyra (46. Krawczenko) – Sełezniow, Hładkij (67. Szakow) Lech: Burić – Kikut, Arboleda, Djurdjević, Henriquez – Kiełb (72. Wilk), Injac, Stilić (90. Możdżeń), Bandrowski, Kriwiec – Tshibamba (86. Zapotoka).[/ramka]

Niewiele świadczyło przed meczem na korzyść Lecha, można się było nawet obawiać porażki tak wysokiej, że sprawa awansu byłaby praktycznie rozstrzygnięta. A jednak Lech wierzył i dziś jest blisko rundy grupowej Ligi Europy. Gdyby mu się udało, zarobi miliony złotych. Kilka razy więcej niż wówczas, gdy grał w rundzie grupowej Pucharu UEFA, bo razem z reformą rozgrywek podniesiono premię. Za sam awans – z 200 do 900 tysięcy euro, a to tylko początek.

Pozostało 88% artykułu
Piłka nożna
Złota jesień trwa. Legia Warszawa i Jagiellonia Białystok podbijają Ligę Konferencji
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Piłka nożna
Zwycięstwo Legii z polityką w tle
Piłka nożna
Dynamo Mińsk – ulubiony klub Aleksandra Łukaszenki
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Robert Lewandowski już tylko krok od historii, Barcelona bawiła się w Belgradzie
Materiał Promocyjny
Najszybszy internet domowy, ale także mobilny
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Viktor Gyokeres przedstawił się Europie
Materiał Promocyjny
Polscy przedsiębiorcy coraz częściej ubezpieczeni