Korona Kielce to nie byle jaki zespół. W 2010 roku zdobył najwięcej punktów ze wszystkich ligowców, z ostatnich siedmiu meczów sześć wygrał, tylko jeden remisując. Na dobre zadomowił się w czołówce i od kilku kolejek był na drugim miejscu.
Legia tydzień temu wygrała z Widzewem w Łodzi, teraz miała przejść dużo trudniejszy test. Na swoim miejscu był już architekt Maciej Skorża, który odcierpiał dwa mecze kary za dyskusje z arbitrem i mógł z bliska obserwować to spotkanie.
Legia musi mozolnie walczyć o powrót do góry tabeli. W piątek zaczęła efektownie. Najlepszy piłkarz drużyny, 19-letni Michał Kucharczyk, w 7. minucie trzy razy strzelał po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, aż wreszcie udało mu się pokonać Zbigniewa Małkowskiego. Bramkarz Korony w 31. minucie wystąpił w roli głównej. Korona remisowała już wtedy 1: 1 po golu Pavla Stano i zaczynała łapać swój rytm, a kroków musiała się jakby uczyć od nowa, bo w spotkaniu z Legią zagrać nie mogli Andrzej Niedzielan i Aleksandar Vuković.
Małkowski próbował naprawiać błąd linii pomocy i obrony, które dopuściły, by wykopana spod własnego pola karnego piłka trafiła pod nogi Miroslava Radovicia, a ten znalazł się z bramkarzem Korony sam na sam. Minął go, potem zahaczył o jego wyciągnięte ręce. Sędzia Tomasz Mikulski podyktował rzut karny, a Małkowskiemu pokazał czerwoną kartkę.
Później mecz wyglądał tak jak zazwyczaj, gdy jedna drużyna gra w osłabieniu przez tak długo. Najpierw Ivica Vrdoljak wykorzystał rzut karny, a po przerwie do bramki Korony trafiali jeszcze Maciej Iwański i Radović. Iwański wszedł (podobnie Jakub Wawrzyniak) na boisko pierwszy raz, od kiedy został karnie przesunięty do drużyny Młodej Ekstraklasy, i należał do najlepszych na boisku. Kiedy strzelił gola, z gratulacjami podbiegli do niego wszyscy piłkarze. Skorża nie okazywał emocji.