Maciej Skorża wraca do Krakowa. Trener, który z Wisłą zdobył dwa mistrzostwa, musiał odejść wiosną po serii złych meczów, ale zostawił drużynę na pierwszym miejscu. Henryk Kasperczak, który go zastąpił, mistrzostwa nie zdobył.
Teraz Skorża przywozi na Reymonta drużynę, której się tam nienawidzi. Legię od Wisły dzielą w tabeli tylko trzy punkty, obie początek sezonu zmarnowały i ciągle daleko im do wysokiej formy.
Dla niektórych piłkarzy Wisły przyjazd Skorży to jak powrót taty. Paweł Brożek, który w 13 meczach z Legią strzelił aż osiem goli, przyznaje, że to dzięki odwadze poprzedniego trenera zaszedł w ligowej piłce tak daleko. Skorża nie bał się też stawiać na Rafała Boguskiego (teraz kontuzjowany) czy Patryka Małeckiego.
Choć od zwolnienia trenera nie upłynęło dużo wody w Wiśle, jego synków zostało już w drużynie niewielu. Po Skorży zespół prowadzi już trzeci trener, pożegnano całą obronę, bywa, że z zawodników pierwszego składu poprzedni sezon pamięta tylko czterech.
Roberta Maaskanta zatrudniono przy Reymonta prawie trzy miesiące temu, jednak trudno powiedzieć, by Wisła grała inaczej, lepiej czy skuteczniej niż za Tomasza Kulawika i Henryka Kasperczaka. Jak nieobliczalna to drużyna, najlepiej pokazują wyniki trzech ostatnich meczów: Wisła pokonała 5:2 Lechię, później przegrała 1:4 z Lechem Poznań i tydzień temu pokonała w derbach Cracovię 1:0, strzelając gola w piątej doliczonej minucie. Gdyby nie ten gol, Maaskanta w Krakowie już by podobno nie było.