Wczoraj UEFA podjęła decyzję częściowo korzystną dla Lecha. Po rozpatrzeniu odwołania klubu złagodziła nieco swoje wcześniejsze restrykcje.
W piątek działacze UEFA przysłali do Poznania dwa raporty informujące o zaniedbaniach i błędach organizacyjnych, do jakich doszło podczas grudniowego meczu Lecha z Juventusem. Pierwszy dotyczył rozwiązań infrastrukturalnych, czyli niezależnych od klubu, bo stadion jest własnością miasta. Drugi przedstawiał niedociągnięcia organizacyjne.
UEFA zauważyła, że drogi ewakuacyjne są niedrożne, numeracja krzesełek zawiera błędy, potrawy przyrządzane są z wykorzystaniem widocznych butli gazowych, a kibice za bramką, w tzw. kotle, stoją w przejściach. Zażądała w związku z tym ograniczenia sprzedaży biletów do połowy pojemności stadionu, czyli 20 tys. Nałożyła też na klub karę: 20 tys. euro i rozegranie jednego meczu pucharowego bez udziału publiczności, w zawieszeniu na dwa lata.
– Nie pojechaliśmy z naszym odwołaniem do Nyonu, ponieważ formą obowiązującą w kontaktach z UEFA jest korespondencja e-mailowa – powiedział „Rz” prawnik Lecha Jacek Masiota.
– Przedstawiliśmy swoje racje, ale o ile można z UEFA dyskutować na temat kateringu,