W przypadku Polonii nic nie jest pewne, ponieważ jej właściciel Józef Wojciechowski znany jest z braku cierpliwości i podejmowanych w emocjach decyzji. Rekordowo częste w polskiej lidze zmiany trenerów i zawodników nie sprzyjają stabilizacji. Nawet najlepsi, wydawałoby się, zawodnicy bywają zagubieni. W takiej sytuacji znaleźli się jesienią dwaj napastnicy Euzebiusz Smolarek i Artur Sobiech. Wojciechowski zakładał, że zdobędą wspólnie ponad 20 bramek, a skończyło się na dziewięciu. Mieli tworzyć najlepszą parę napastników w kraju, ale kontuzje i zmieniające się koncepcje trenerów te nadzieje przekreśliły.
Jose Mari Bakero zaczął pracę trenera na Konwiktorskiej od efektownych zwycięstw. Ale potem było coraz gorzej, sytuację miał ratować niepalący się do tego dyrektor sportowy Paweł Janas, jednak mu się nie udało.
Ostatecznie Polonia zakończyła rozgrywki na ósmym miejscu i ma niewielkie szanse na walkę o mistrzostwo Polski, co przed rozpoczęciem sezonu było celem właściciela. Teraz ma je realizować Holender Theo Bos. – Wiosną chcemy grać tak, żeby zapewnić sobie udział w Lidze Europejskiej – mówi jego asystent Bogusław Kaczmarek. – Najkrótszą drogą do celu jest zdobycie Pucharu Polski, ale w ekstraklasie też nie zamierzamy składać broni. Nasze motto jest proste: liczy się tylko kolejny mecz.
Kaczmarek był pierwszym trenerem Polonii w sezonie 2008/2009, miał dobre wyniki, ale nie przystawały one do ambicji Wojciechowskiego. I miejsce Kaczmarka zajął Jacek Grembocki. Teraz Kaczmarek wrócił w nowej roli.
Wojciechowski szukał trenera w Polsce i za granicą. Zadziałały stare sentymenty, sugestie Slota Bruinsa, w efekcie na Konwiktorskiej mamy namiastkę holenderskiego układu, jaki jeszcze niedawno rządził reprezentacją Polski. 45-letni Theo Bos, były piłkarz i trener Vitesse Arnhem pracował tam jeszcze w poprzednim sezonie. Kaczmarek, asystent Leo Beenhakkera, ma tę samą pozycję przy Bosie, a były menedżer reprezentacji Jan de Zeeuw został dyrektorem sportowym. Ale Wojciechowski, który nauczył się już, że w branży futbolowej należy mieć ograniczone zaufanie, wskazał Marka Citkę jako osobę, bez której zgody nie może dojść do żadnego transferu na Konwiktorskiej. Długo taki układ nie może się utrzymać.