– Chciałbym, żebyśmy czuli się tu jak w domu – mówi „Rz" trener Arki Dariusz Pasieka, który zdaje sobie sprawę, że trzeba popracować nad skutecznością, by przyciągnąć kibiców na trybuny. – Naszą grą postaramy się ich zadowolić i sprawić, że będą się z nami identyfikować.
Jesienią drużyna traciła mało goli (w sumie 14), ale też najmniej ich strzeliła – dziewięć, w tym żadnego na wyjeździe. Zimą próbowano znaleźć lekarstwo na tę chorobę. Testowano kilku ofensywnych piłkarzy, ale sprowadzono tylko jednego napastnika: 25-letniego Peruwiańczyka Juniora Rossa, 10-krotnego reprezentanta kraju. – Jest szybki i bardzo dobry technicznie – charakteryzuje zawodnika Pasieka.
Bardziej spektakularnym transferem był jednak zakup nowego bramkarza Marcelo Moretto. 33-letni Brazylijczyk grał z Benficą w Lidze Mistrzów, w 2006 roku awansował z nią do ćwierćfinału. Obronił rzut karny wykonywany przez Ronaldinho, ale na Barcelonę to nie wystarczyło. – Patrząc na jego CV, to interesujący zawodnik. Ale nie chciałbym, żeby nazywano go gwiazdą. Ma nią być cały zespół. Wszyscy pracujemy na sukces – przekonuje trener Arki.
Ostatnio Moretto występował w innym portugalskim klubie SC Olhanense. W Gdyni powinien wypełnić lukę po Norbercie Witkowskim (Iraklis Saloniki) i Andrzeju Bledzewskim (Warta Poznań). Zastąpić miał ich Wojciech Kowalewski, ustalił już nawet warunki kontraktu, ale zrezygnował i podpisał roczną umowę z Anorthosisem Famagusta Larnaka. Nie udało się również ściągnąć Mateusza Bartczaka z Zagłębia Lubin.
Trenera bardziej martwią kontuzje. Marcin Budziński złamał nogę w turnieju halowym, urazy leczą także m.in. Denis Glavina, Mirko Ivanovski i Wojciech Wilczyński, a chory jest Tadas Labukas, najlepszy strzelec drużyny. – Gdyby liga wracała tydzień później, może wcale byśmy o tym nie rozmawiali – mówi Pasieka.