W Madrycie zapanowała euforia. Świętowanie pierwszego od siedmiu lat awansu Realu do ćwierćfinału Ligi Mistrzów chcieliby przerwać piłkarze Atletico, ale chyba nie za bardzo wiedzą jak. Z sąsiadami nie wygrali od października 1999 roku.
Większym zagrożeniem niż rywale może być dla zawodników Jose Mourinho zmęczenie. – Znów musimy grać trzy dni po LM – narzeka portugalski trener Realu. Na odrobienie pięciopunktowej straty do Barcelony jego drużyna ma coraz mniej czasu, a w dodatku o wiele trudniejszy terminarz. Czekają ją m.in. wyjazdy do Bilbao, Walencji i Sewilli.
Barcelona w sobotę podejmie Getafe, które w 2011 roku wygrało tylko jedno z 13 spotkań. Przygotowania do meczu zakłóciła wiadomość o poważnej chorobie Erica Abidala. – To był najgorszy moment, jaki przeżyłem w szatni – mówił ze łzami w oczach Xavi. Abidal przeszedł w czwartek operację usunięcia guza wątroby. Jak prognozują lekarze, już za tydzień może wyjść ze szpitala, ale kiedy wróci na boisko, nie wiadomo. Obrona to w tym sezonie najbardziej dziurawa formacja Barcelony. Kontuzje wciąż leczą Carles Puyol i Maxwell.
Równie duże kłopoty w defensywie jak Josep Guardiola ma Alex Ferguson. Z Boltonem nie zagrają John O'Shea i Rafael da Silva, z czasem ściga się Nemanja Vidić. Rio Ferdinand wróci prawdopodobnie dopiero w przyszłym sezonie. Sobotni mecz jest pierwszym z pięciu, w którym piłkarze Manchesteru United nie mogą liczyć na swojego menedżera. Ferguson usiądzie na trybunach, bo po porażce z Chelsea zarzucił sędziemu nieudolność.
W Anglii wiosna może być naprawdę ciekawa. United mają tylko trzy punkty przewagi nad Arsenalem i jedno spotkanie rozegrane więcej. Zaległy mecz ma też jeszcze w zapasie broniąca tytułu Chelsea. Jeśli w niedzielne popołudnie pokona u siebie Manchester City, pierwszy raz od trzech miesięcy znajdzie się w czołowej trójce ligi.