Remis z Grecją dał trenerowi dobry humor

Franciszek Smuda cieszy się, że piłkarze nie poszli na piwo

Publikacja: 31.03.2011 02:02

Arkadiusz Głowacki wchodzi na pierwszy plan, Franciszek Smuda trzyma fason, ale z trudem

Arkadiusz Głowacki wchodzi na pierwszy plan, Franciszek Smuda trzyma fason, ale z trudem

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

To było najgorsze zgrupowanie kadry Franciszka Smudy. We wtorek po meczu z Grecją trener przyznał – tak smutno nie było jeszcze nigdy. Piłkarze przez półtora roku pracy Smudy spróbowali już wszystkiego: jak smakuje porażka 0:6, jak można przegrać z rezerwową Litwą 0:2, czym się różni picie alkoholu na korytarzu hotelowym i w samolocie. Teraz mamy skandal obyczajowy.

– Atmosfera po rzekomym bunga bunga udzieliła się wszystkim piłkarzom. Tak nimi to walnęło, że trudno było mi ich pozbierać. Mówiłem, że im bliżej Euro, tym częściej wymyślane będą jakieś historie tylko po to, żeby uprzykrzyć im życie. Najbardziej odbiło się to na Kubie Błaszczykowskim. Jego żona spodziewa się dziecka i widać było, że piłkarz nie może się z tym wszystkim pogodzić. Do mnie żona też dzwoniła z pytaniem, gdzie byłem w czasie wolnym. Wszyscy są podejrzani – opowiada „Rz" Smuda.

Aferą seksualną piłkarze dopełnili obrazu zepsutych chłopców, którzy nie zdają sobie sprawy, jak wielka ciąży na nich odpowiedzialność. Zaczęli odwracać się od nich kibice, na stadionie w Pireusie często było słychać gwizdy, po meczu nie czekał na nich żaden dziennikarz. Podobno piłkarzom ochota na protestowanie przeciwko mediom już przeszła, bo – jak mówi Smuda – to była „agresja ze złości" i „ogień niewypał". Piłkarze niczego jednak nie zrozumieli, pomyśleli za nich ci, dla których reprezentacja Polski to biznes.

Michał Żewłakow żartował dzień przed meczem, obiecując pożegnalną imprezę na mieście, że lista obecnych będzie jednocześnie listą prawdziwych mężczyzn w drużynie. Z hotelu wyszedł jednak z pamiątkowym obrazem i łzą w oku tylko w towarzystwie żony.

– Jestem przekonany, że wszyscy są w pokojach. Po meczu nikt nie napił się nawet piwa – mówi Smuda, nie ukrywając zadowolenia. Trener sugerował nawet, by ci, którym nie podobała się postawa jego zawodników, nie wypowiadali się więcej o piłce, bo nie mają o niej pojęcia.

Polacy rzeczywiście stworzyli w Pireusie kilka groźnych sytuacji, ale też nie ustrzegli się błędów. Mniej więcej rok temu reprezentacja grała z Finlandią, po ładnej grze zremisowała 0: 0. Czy od tamtej pory jesteśmy mądrzejsi? Niewiele.

Napastnik jest jeden – Robert Lewandowski – i ostatnio pudłuje. Ireneusz Jeleń po tym zgrupowaniu jest tak daleko kadry, jak był za Leo Beenhakkera. Zdenerwowany Smuda powiedział, że wiecznie kontuzjowany zawodnik tylko zajmuje miejsce zdrowym. Trzeciego napastnika nie ma. Trener nieśmiało szepcze coś o szukaniu „kogoś młodego do wychowania".

– Proszę pamiętać, że kontuzje zabrały mi kilku piłkarzy. Fabiański, Szczęsny, Matuszczyk, Boenisch, Bandrowski, Wojtkowiak, wszyscy nadawaliby się do gry. Tacy zawodnicy jak Rafał Murawski czy Adrian Mierzejewski mają za to obniżkę formy. Mierzejewski zrobił się jakiś nonszalancki, elektryczny. Musi popracować – tłumaczy trener.

Co możemy zrobić? Zmienić trenera? Myślicie, że przyjdzie jakiś zbawiciel? Franciszek Smuda Trener kadry

Najgorzej jest z obrońcami, być może dlatego Smuda tak bardzo ofensywnie ustawia drużynę. Po meczu z Grecją chwalił Arkadiusza Głowackiego. Chyba rzeczywiście na nim chce oprzeć obronę. Na polski paszport czekają Manuel Arboleda i Damien Perquis, ale do mistrzostw Europy coraz mniej czasu. – Jak chcesz coś osiągnąć, możesz zaryzykować i dodać jednego zawodnika choćby miesiąc przed turniejem. Ale dwóch środkowych obrońców już nie – mówi Smuda.

Remis z Grecją dał trenerowi dobry humor i dodał wiary w siebie. Oglądał mecz w różowych okularach, a większość kibiców patrzy na kadrę przez przyciemniane szkła. Smuda mówi, że kibicami się nie przejmuje, ale to nie do końca prawda. Przecież to właśnie ich poparcie zadecydowało, że dostał tę posadę, by naprawić błędy Beenhakkera.

Kadrę czekają teraz dwa miesiące przerwy, na początku czerwca odbędzie się dwutygodniowe zgrupowanie w Austrii i trzy sparingi – w tym z Francją na otwarcie stadionu w Gdańsku. Smuda pytany o to, czy czas do następnych spotkań będzie spokojny, znowu się denerwuje.

– Ale co możemy zrobić? Zmienić trenera? Myślicie, że przyjdzie jakiś zbawiciel? Potrzeba nam trzech – czterech meczów, żeby je przepiłować w optymalnym składzie. Widzę drużynę na Euro, jest z czego wybierać.

To było najgorsze zgrupowanie kadry Franciszka Smudy. We wtorek po meczu z Grecją trener przyznał – tak smutno nie było jeszcze nigdy. Piłkarze przez półtora roku pracy Smudy spróbowali już wszystkiego: jak smakuje porażka 0:6, jak można przegrać z rezerwową Litwą 0:2, czym się różni picie alkoholu na korytarzu hotelowym i w samolocie. Teraz mamy skandal obyczajowy.

– Atmosfera po rzekomym bunga bunga udzieliła się wszystkim piłkarzom. Tak nimi to walnęło, że trudno było mi ich pozbierać. Mówiłem, że im bliżej Euro, tym częściej wymyślane będą jakieś historie tylko po to, żeby uprzykrzyć im życie. Najbardziej odbiło się to na Kubie Błaszczykowskim. Jego żona spodziewa się dziecka i widać było, że piłkarz nie może się z tym wszystkim pogodzić. Do mnie żona też dzwoniła z pytaniem, gdzie byłem w czasie wolnym. Wszyscy są podejrzani – opowiada „Rz" Smuda.

Piłka nożna
Manchester United bije niechlubne rekordy. Na Old Trafford może nie być europejskich pucharów
Piłka nożna
Półfinały Ligi Mistrzów. Paryż chce się dobrze bawić
Piłka nożna
Wyścig żółwi w PKO BP Ekstraklasie. Nikt nie chce być mistrzem Polski
Piłka nożna
Kim jest Arne Slot? Holender, który zastąpi Juergena Kloppa w Liverpoolu
Piłka nożna
Barcelona przegrała mecz o wicemistrzostwo, Robert Lewandowski z golem. Real świętuje tytuł