Od dwóch tygodni włoskie media anonsowały derby Mediolanu jako matkę wszystkich futbolowych bitew. Analizy, wypowiedzi gwiazd polityki i estrady zepchnęły w medialny niebyt zwycięstwo reprezentacji nad Słowenią, niemal równoznaczne z awansem odmłodzonej squadra azzurra na Euro 2012.
Kibice Milanu przygotowali na łuku ogromną scenografię – „Ostatnią wieczerzę" Leonarda da Vinci. Judasz miał twarz trenera Interu Leonardo. Brazylijczyk przez lata związany z Milanem w styczniu zasiadł na ławce lokalnych rywali.
Inter miał szansę zrzucić rywali z pozycji lidera. Bukmacherzy za najbardziej prawdopodobny wynik uznali 1:1, ale zdaniem ekspertów faworytem był Inter. Wskazywano, że zespół pod wodzą Leonarda odzyskał utraconą za Beniteza pewność siebie, zaraził się entuzjazmem Brazylijczyka i gra radosną piłkę, której wizytówką jest wiecznie uśmiechnięta twarz Samuela Eto'o.
Milan w dwóch ostatnich meczach ligowych zdobył jeden punkt, grając futbol starszych panów, ponury jak twarz trenera Massimiliano Allegriego. Co więcej, Andrea Pirlo jest kontuzjowany, a Zlatan Ibrahimović zawieszony za uderzenie obrońcy Bari Marco Rossiego.
Wszystkie te kalkulacje wzięły w łeb już w 43. sekundzie. Milan natarł, defensywa Interu (bez Lucio) się pogubiła, Julio Cesar odbił strzał Robinho, ale do piłki dopadł Alexandre Pato i było 1:0. W dziewiątej minucie mogło być po meczu, ale sędzia Nicola Rizzoli nie odgwizdał ręki Maicona w polu karnym.