Trener łodzian Andrzej Pyrdoł przed meczem pilnie szukał leku na ból głowy. Ze składu z powodu kontuzji wypadli m.in. Marcin Mięciel, Marcin Smoliński i Jakub Kosecki. To wystarczające osłabienia, by bać się wyjazdu do Łęcznej.
Prawie cały mecz potwierdzał jego najgorsze obawy. W 29. minucie Dejan Miloseski strzelił obok Bogusława Wyparły i było 1:0. Piłkarzom lidera długo brakowało argumentów, by doprowadzić do wyrównania.
Wtedy jednak błysnął Rafał Kujawa. Sędzia pokazał już, że dolicza cztery minuty, gdy pomocnik ŁKS strzelił pierwszą bramkę. Drugą dołożył w ostatniej chwili i uratował łodzianom pozycję lidera.
Na potknięcie ŁKS czekało Podbeskidzie, które wygrało u siebie z GKS Katowice 2:0. Rozpędza się Warta Poznań, która 6:1 wygrała na własnym stadionie z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski Strzelanie goli zaczął dla niej w 38. minucie obrońca gości Nikola Kolarow, a zakończył w 65. Krzysztof Gajtkowski. Widziało to 15 tysięcy widzów. Jeszcze niedawno nikt nie wyobrażał sobie takiej frekwencji na meczach Warty.
Sześć goli strzeliła też Sandecja. Cztery bramki zdobył Arkadiusz Aleksander.