Dwa lata temu Jacek Zieliński rozstał się z Polonią Warszawa w cywilizowany sposób. Nie kłócił się z Józefem Wojciechowskim, a ten przyznawał później, że z 14 trenerów, których zwolnił, żałuje tylko jego.
Zieliński poradził sobie znakomicie bez Wojciechowskiego: z Lechem zdobył mistrzostwo Polski, a właściciel Polonii przyglądał się temu z zazdrością. Zaangażował Jose Mari Bakero, który miał przywieźć na Konwiktorską ducha wielkiej Barcelony.
Piłkarze stali za nim murem przez długi czas, nawet gdy miłość Wojciechowskiego już osłabła. Ale kiedy Bakero uległ prezesowi i przestał wystawiać w składzie swojego ulubionego zawodnika Andreu, drużyna poczuła, kto tu rządzi. Wojciechowski zwolnił Bakero po pierwszej porażce tego sezonu i piłkarze nie płakali.
Zieliński stracił posadę w Lechu kilka tygodni później – po zwycięstwie nad Wisłą 4:1, dzień przed meczem z Manchesterem City, bo słabo szło mu w lidze. Drużynę przeciwko Anglikom prowadził już Bakero, który nie wyjechał z Polski, tylko mieszkał w hotelu Ibis przy stadionie Polonii. Mówił, że chce lepiej poznać kraj.
Zieliński na bezrobociu miał zakręt, ale wyszedł z niego cało. W lutym został ukarany dwuletnią dyskwalifikacją w zawieszeniu na trzy lata i 30 tysiącami grzywny za korupcję. Nie wypierał się, że był listonoszem – w kopercie przekazał sędziemu meczu Piast – Górnik Polkowice