Futbol: Ajax, odnaleziony bliźniak Barcelony

W Amsterdamie znów jest jak w Barcelonie. Mają swojego Guardiolę, zaufali swojej La Masii. I są mistrzami

Aktualizacja: 17.05.2011 02:20 Publikacja: 17.05.2011 02:17

Futbol: Ajax, odnaleziony bliźniak Barcelony

Foto: ROL

Czekali na ten tytuł siedem lat. Od maja 2004, gdy z balkonu teatru przy Leidseplein trenowani przez Ronalda Koemana piłkarze pokazywali kibicom srebrną tacę za 29. mistrzostwo. A potem jedni odeszli do bogatszych klubów, inni odliczali dni, aż ci bogatsi się po nich zgłoszą. I niby grali dalej razem, ale już każdy osobno.

Po zbudowanym przez Koemana i dyrektora Leo Beenhakkera pięknym Ajaksie Zlatana Ibrahimovicia, Maxwella, Wesleya Sneijdera, Rafaela van der Vaarta, Nigela de Jonga ślad zaginął.

Trzy gwiazdki

Dwa dni temu taca, łup mistrza Holandii, znów poszła w górę w centrum Amsterdamu. Trochę się przedtem pogięła, bo Maarten Stekelenburg i Jan Vertonghen, pokazując ją z dachu jadącego autobusu, zawadzili o przewody tramwajowe. Na szczęście spadło tylko trofeum.

Jest 30. mistrzostwo, Ajax wreszcie może się podpisywać trzema złotymi gwiazdkami, po jednej za każdą dziesiątkę. W niedzielę wygrał w ostatniej kolejce mecz o mistrzostwo z broniącym tytułu Twente Enschede.

Zakończył siedem chudych lat, podczas których klątwę próbowało zdjąć siedmiu trenerów, dwóch prezesów i cały legion piłkarzy sprowadzanych dlatego, że się wybili u konkurencji, a nie dlatego że pasowali do amsterdamskich szablonów. Próbowali ją też zdejmować na własną rękę kibice,  krzycząc na treningach do piłkarzy: weźcie się do roboty, bo jak nie, to...

Nic nie pomagało. Czy trenerami były klubowe legendy takie jak Danny Blind i Marco van Basten, czy wylansowani w innych klubach Henk ten Cate i Martin Jol, kolejne mistrzostwa uciekały. Liga Mistrzów z codzienności stała się coraz odleglejszym luksusem. Gasła legenda klubu, który w połowie lat 90. razem z Juventusem znaczył tyle dla europejskiej piłki, ile dziś Barcelona z Manchesterem United. Straciła sporo czaru klubowa akademia, seryjna produkcja gwiazd się zacięła. A Amsterdam jest kapryśny. Patrzy na resztę Holandii z wyżyn jedynej metropolii tego kraju, w piłce od czasu wynalezienia totalnego futbolu ma się za koronę stworzenia. Tu trzeba nie tylko wygrywać, ale i grać pięknie.

A najlepiej jakby wygrywali i zachwycali wychowankowie. Tak jak u  braci z Camp Nou. Bo Ajax i Barcelona to para związana ze sobą jak żadne inne kluby. Od lat 70. i przeprowadzki Johana Cruyffa z Amsterdamu do Katalonii łączy je unia personalna. I unia idei, które król Johan głosi w swoich mowach tronowych: felietonach w „El Periodico" dla Katalonii i w „De Telegraaf" dla Holendrów.

Barceloną rządził z tylnego siedzenia. Ajaksowi mówił, jak mu wypada grać, a jak nie. Dlatego wiele razy jedni u drugich szukali lekarstw na kłopoty. Z jednej strony na drugą przechodzili trenerzy i piłkarze ze sznytem Barcy albo Ajaksu, a czasami nawet pół drużyny, jak wtedy gdy w Barcelonie był Louis van Gaal, a z nim Patrick Kluivert, Marc Overmars, bracia de Boerowie i inni.

To ironia, że klątwa Ajaksu trwała akurat wtedy, gdy Barcelona rozkwitła na drużynę wszech czasów. I że tym razem w Amsterdamie tak długo zwlekali z lekarstwem wypróbowanym w Katalonii. Ale w końcu po nie sięgnęli, a amsterdamską odpowiedzią na Pepa Guardiolę okazał się Frank de Boer, jego dawny kolega z barcelońskiej szatni. Jak Guardiola, dorastał w mieście, w którym teraz pracuje, był uczniem klubowej akademii, jako piłkarz zdobywał z Ajaksem mistrzostwa kraju i w 1995 Puchar Europy.

Powrót Cruyffa

Grali razem w Barcelonie przez trzy lata, obaj wyznają piękny futbol, obaj byli trenerami jeszcze wtedy, gdy kopali piłkę. Podobni są też w tym, że przejmowali drużyny, mając niewielkie doświadczenie, a okazali się mistrzami szybkich terapii. De Boer był mimo wszystko bardziej doświadczony niż Guardiola, bo oprócz pracy z młodzieżą był też asystentem Berta van Marwijka w reprezentacji. Ale miał mniej czasu niż Pep, zaczął pracę nie w przerwie letniej, tylko zimą.

Martin Jol zostawił mu drużynę na dopiero czwartym miejscu. De Boer poprowadził ją w górę, a na pierwsze miejsce awansował dopiero w ostatniej kolejce, wyprzedzając Twente po zwycięstwie 3:1. I to wszystko w dniu 41. urodzin .

Mówi się, że Ajax wyrwał to mistrzostwo charakterem, miał gorszych piłkarzy niż Twente, ale lepszą drużynę. Tym większy jest sukces de Boera. Również dlatego, że jak Guardiola talentów szukał blisko domu. W wyjściowym składzie na mecz o tytuł było aż dziewięciu byłych uczniów szkółki Ajaksu. Tak jak kiedyś w drużynie z van Gaalem na ławce i de Boerem na boisku.

Liga Mistrzów wzywa, ale najpierw przybędzie prorok Johan. Skłócony z obecnym kierownictwem Barcelony, ma ułożyć sprawy Ajaksu na swój obraz i podobieństwo. Od kilku miesięcy jest doradcą, już zarządził, że sprawami sportowymi będzie od następnego sezonu rządzić trójca de Boer – Dennis Bergkamp – Wim Jonk. Kto się nie zgadza, musi odejść. Dotychczasowy zarząd już się podał do dymisji. Nadciąga dyktatura piękna.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora

p.wilkowicz@rp.pl

Piłka nożna
Kupmy sobie klub. Gwiazdy futbolu inwestują
Piłka nożna
Marcin Robak wznawia karierę. Teraz będzie grał w futsal
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Zlatan Ibrahimović krytykuje Szymona Marciniaka
Piłka nożna
Barcelona liderem w Hiszpanii. Robert Lewandowski ma już więcej goli niż w całym ubiegłym sezonie
Piłka nożna
"Faraon Manchesteru”. Czy Omar Marmoush uratuje City?