Rz: Pięknie pana żegnali na Santiago Bernabeu...
Jerzy Dudek
: Nogi miałem miękkie, a oczy wilgotne. Jose Mourinho uprzedził mnie o zmianie pod koniec meczu z Almerią. Ale nie spodziewałem się, że publiczność wstanie z miejsc, a koledzy utworzą szpaler i każdy indywidualnie będzie mnie żegnał. Dzień był piękny, ale i smutny. Przed meczem prezydent Realu Florentino Perez i dyrektor sportowy Jorge Valdano wręczyli mi replikę pomnika Sotero i Machimbareny, słynnych piłkarzy Realu sprzed około 100 lat. Parę kilo solidnego brązu ze znaczkiem klubowym i wygrawerowanym napisem: „Jerzy Dudek 2007 – 2011". Nawiasem mówiąc, byłem tak zaaferowany, że zapomniałem zabrać tej pamiątki i ochrona zawróciła mój samochód. Zapomniałem też, że mecz z Almerią był ostatni w sezonie. Mieliśmy jechać do Angoli na towarzyskie spotkanie z Benficą, ale ze względu na napiętą sytuację w tym kraju wyjazd odwołano.
Jak w Realu wygląda podpisywanie karty obiegowej?
Zgodnie ze zwyczajem wcześniej zaprosiłem kolegów z drużyny na kolację, ale raczej symboliczną. Bardziej piwo niż wyżerka. We wtorek wróciłem do klubu po swoje rzeczy. Zapakowałem buty, rękawice, koszulki. Wziąłem dwa kartony sprzętu dla dzieci w Polsce. No i musiałem przejść przez to, czego najbardziej nie lubię: pożegnania. Z szatniarzami, sprzętowymi, kucharzami, ochroną, oficerami prasowymi, masażystami. Smutne, bo dobrze mi z nimi było przez cztery lata. I już nie powtórzy się to, czego doświadczyłem przed rokiem. Wtedy zmieniał się trener, nie wiedziałem, czy nowy będzie mnie chciał, więc też się spakowałem i wyjechałem na urlop. Wówczas zadzwonił Jorge Valdano, mówiąc, że obok niego siedzi nowy trener Jose Mourinho i chciałby, abym wrócił do drużyny.