Trener Sergio Batista, mistrz świata z roku 1986, partner Diego Maradony z boiska i jego następca na fotelu trenera kadry, powołał do niej piłkarzy, którym do wymienionych wyżej mistrzów wiele brakuje. Ale bez takiego porównania, niewygodnego dla większości piłkarzy świata, Argentyńczycy, których zobaczymy w Warszawie, są wystarczająco silni, aby sprawić Polakom przykrości.

Grają w dobrych europejskich lub południowoamerykańskich klubach, o jakich wielu polskich piłkarzy może tylko marzyć. Ezequiel Garay jest w kadrze Realu Madryt, Federico Fazio gra w Sevilli, Pablo Zabaleta – w Manchesterze City. Fernando Belluschi w pomocy FC Porto, a Pablo Piatti w Almerii. Oprócz nich są zawodnicy Benfiki, Valencii, Realu Saragossa, Genui, Metalista Charków, Galatasaray, brazylijskiego Internacionale Porto Alegre (pomocnik Mario Bolatti) i argentyńskiego Independiente (bramkarz Adrian Gabbarini). 19-letni bramkarz Damian Martinez jest w kadrze Arsenalu, jednak na razie daleko mu do Łukasza Fabiańskiego i Wojciecha Szczęsnego.

W ostatnią środę Argentyńczycy przegrali w Abudży z Nigerią 1:4 i sprawiali wrażenie drużyny, która nigdy wcześniej ze sobą nie grała. – Bo to prawda – mówi asystent Franciszka Smudy Hubert Małowiejski, odpowiedzialny w kadrze za analizę gry rywali. – Poza tym przyjechali do Nigerii w przeddzień meczu, trafili w inną strefę klimatyczną i czasową. Po porażce argentyńska prasa potraktowała ich tak, jak nas polska po porażce w Kownie. Muszą zmazać tę plamę meczem z nami. Na pewno zagrają lepiej.

Sergio Batista poinformował, że na lipcowy turniej Copa America powoła z tej kadry tylko dwóch piłkarzy: Pablo Zabaletę i Ezequiela Garaya. Co więc robi w drużynie Alejandro Cabral, który nawet w Legii jest rezerwowym? Podobno Argentyńczykom potrzebny był przewodnik po Warszawie.