Miało być trzecie mistrzostwo świata z rzędu, ale plan nie przetrwał ćwierćfinału. Niemki grały w mundialu słabo, zwłaszcza słynna Birgit Prinz, która kończyła turniej – i reprezentacyjną karierę – na ławce i we łzach.
Na stadionie w Wolfsburgu zapełnionym do ostatniego miejsca na oczach 17 milionów niemieckich telewidzów mistrzynie przegrały z drużyną, która nigdy nie była w półfinale. Bramka Kariny Maruyamy w dogrywce oznaczała dla Niemek pierwszą porażkę w MŚ od 12 lat. Ta bajka miała się kończyć inaczej. Rozwinięty potem przez piłkarki transparent: „Jeden zespół, jedno marzenie, miliony kibiców. Dziękujemy!" – był pisany na finałową niedzielę, 17 lipca, w ćwierćfinale nie wypadł przekonująco.
I co gorsza, Niemki nie będą też miały szansy, by klęskę szybko pomścić, bo nie zakwalifikowały się do turnieju olimpijskiego w Londynie. Miejsca dla Europy zajmą w nim Angielki jako reprezentacja gospodarzy, Francuzki, które pokonały Anglię w ćwierćfinale po rzutach karnych, i Szwedki, które wczoraj wygrały 3:1 z Australią. Ostatni ćwierćfinał skończył się niespodzianką. Zespół USA pokonał po karnych faworyzowaną Brazylię. Półfinały (Francja - USA, Japonia - Szwecja) w środę.