Nie jest to może wielka fala, raczej wolne podnoszenie stanu, ale daje nadzieję przed meczami z Liteksem Łowecz w III rundzie eliminacji. Pierwsze spotkanie będzie w przyszłym tygodniu w Łoweczu, rewanż w Krakowie za dwa tygodnie.
Litex to przy Skonto Ryga gigant. Nie żadna akademia piłkarska dla młodzieży, którą się wystawia do europejskich pucharów dla promocji – bo takie wrażenie robi Skonto – ale drużyna budowana na już, teraz. Litex do III rundy awansował dwa razy, wygrywając z czarnogórskim FC Mogren Budva, wczoraj aż 3:0. Ale kto wie, czy Wiśle nie będzie z nim grać łatwiej niż z mistrzami Łotwy. Nie tylko dlatego, że da okazje do kontrataków, o które w meczach z wrośniętym we własną połowę Skonto było trudno.
Z daleka od Ilieva
Chodzi też o nastawienie: w tych dwóch pierwszych meczach Wisła nie miała nic do zyskania, mogła tylko stracić. I strach przed wstydem było jednak widać tydzień temu w Rydze i wczoraj w pierwszej połowie. Dopiero po pierwszym golu mistrz nabrał rozmachu i swobody, choć szanse na strzelenie bramek miał od początku meczu. – W pierwszej połowie brakowało w naszych akcjach ognia. Porozmawialiśmy w przerwie, piłkarze zrozumieli o co mi chodzi i potem było dużo lepiej – mówił trener Robert Maaskant.
Wisła w Europie pozostaje Wisłą znaną z polskiej ligi, ze wszystkimi jej zaletami i wadami. Nie jest to drużyna zapierająca dech, ale ma piłkarzy na decydujące momenty. Od Sergeia Pareiki w bramce, przez świetnego w obu meczach ze Skonto Maora Meliksona, po Patryka Małeckiego i Cwetana Genkowa. A latem przyszło jeszcze dwóch takich, z którymi można pomarzyć o Lidze Mistrzów: Michael Lamey i Ivica Iliev. Lamey zapewnił zwycięstwo w Rydze, po jego podaniu w pole karne padł samobójczy gol, a wczoraj powinien mieć asysty przy bramkach Genkowa, ale Bułgar raz strzelił obok słupka, a raz w bramkarza.
Iliev, król strzelców ligi serbskiej, z przeszłością w Serie A, powinien być w nowym sezonie ozdobą ekstraklasy. Ozdobą, od której obrońcy wolą się trzymać z daleka, bo rozpycha się, potrafi wymusić faul, udawać też, ale przede wszystkim umie strzelać z bliska i daleka. Po jego bramce na 2:0 było już jasne, że Wisła może zacząć patrzeć w stronę Liteksu, a o Skonto zapomnieć. – Mam zbyt młodych piłkarzy, by wygrać z takim rywalem – mówił po meczu trener Marians Pahars.