Rz: Jesteście dwa mecze od rundy grupowej. Wczoraj na wasz trening w Krakowie przyszło tysiąc osób. Czuje pan już, o co toczy się gra?
Robert Maaskant:
Kibice zapytali mnie, czy mogą krzyczeć i śpiewać w trakcie treningu. Zostali tylko przez chwilę. Dla mnie to niesamowite przeżycie, rozmawiałem później z piłkarzami i na ich wyobraźnię też podziałało. Poczuliśmy przedsmak tego, co będzie działo się w środę.
Teraz pora na słowne gry? Jak Jose Mourinho zdejmie pan presję ze swoich piłkarzy?
Nie muszę. Widziałem, jak zachowują się przez ostatnie dni, a oni patrzyli na mnie i też próbowali coś odczytać. Wydaje mi się, że dobrze ich znam. Wiem, że dadzą radę. Nie chcę niczego zmieniać w przygotowaniach. Przeczytałem ostatnio książkę dla trenerów, która utwierdziła mnie w przekonaniu, że nagłe zmiany mogłyby tylko wybić nas z rytmu. Jeśli zrobimy coś inaczej, to tylko na boisku. Zapewniam, że piłkarze podczas meczu nie będą myśleć o milionach, które zarobią dla klubu, ani o milionach ludzi oglądających mecz w telewizji. Liczyć się będzie tylko piłka.