Michał Kołodziejczyk z Wiesbaden
Drużyna Franciszka Smudy jeszcze nigdy nie zdominowała przeciwnika tak jak wczoraj, ale Białorusini nie stawiali wielkiego oporu. Polacy wygrali łatwo, przeważali przez cały mecz. Skończyło się na 2:0, a powinno być dużo więcej bramek.
Jakub Błaszczykowski i Robert Lewandowski strzelili siedem z ostatnich ośmiu goli dla reprezentacji Polski. W meczach z Niemcami i Koreą Południową bramkarza rywali najpierw pokonywał Lewandowski, a Błaszczykowski był tym drugim. Wczoraj piłkarze Borussii Dortmund strzelali w odwrotnej kolejności, bo Lewandowski rozpoczął mecz na ławce rezerwowych.
Błaszczykowski od jakiegoś czasu gra na innych bateriach niż rywale i koledzy z drużyny. Pierwsza połowa była popisem jednego aktora. Kapitan naszej reprezentacji mijał trzech rywali, dryblował, podawał, a gdy stracił piłkę, wracał na swoją połowę, aż ją odebrał.
W 31. minucie w polu karnym wypatrzył go Eugen Polanski, Błaszczykowski zrobił jeszcze zwód i zdobył pierwszą bramkę, choć prawdę mówiąc, niemiecki sędzia mógł odgwizdać spalonego.