Ezequiel Lavezzi ma kilkanaście tatuaży, jeden z nich przedstawia Diego Maradonę. Argentyński napastnik Napoli razem ze Słowakiem Markiem Hamsikiem i Urugwajczykiem Edisonem Cavanim we Włoszech nazywani są trzema tenorami.
Śpiewają bez fałszu, w Serie A ich drużyna wygrała już w tym sezonie z Milanem 3:1 i Interem 3:0. Ostatnio drużyna ze stadionu świętego Pawła cieszyła się z mistrzostwa w 1990 roku, gdy grał tam jeszcze Maradona.
Kibicowanie Napoli jest teraz na czasie. To świeży wiatr w skostniałej włoskiej lidze, który ożywczo wieje też w Lidze Mistrzów. Drużyna Waltera Mazzarriego zremisowała z Manchesterem City i pokonała Villarreal. Mecz z Bayernem to gra o pierwsze miejsce w grupie. Atmosferę podgrzewa jeszcze właściciel klubu Aurelio de Laurentiis, który rozgrzeszył piłkarzy po porażce 1:2 z Parmą, usprawiedliwiając ich ważniejszym celem – Ligą Mistrzów.
De Laurentiis, na co dzień producent filmowy, do Napoli pasuje idealnie. Nie chce sprzedać swoich gwiazd do silniejszych klubów nawet za wielkie pieniądze i słynie z tego, że mówi, co myśli. Dlaczego Napoli nie zdobyło mistrzostwa? Bo nie można się przeciwstawić Berlusconiemu.
De Laurentiis głupkiem nazywa Leo Messiego, a po tym, jak władze ligi ogłosiły niekorzystny dla Napoli terminarz, stwierdził, że wstydzi się, że jest Włochem, skoro rozgrywkami rządzą kretyni. Zapowiedział też, że odejdzie z futbolu, ale na szczęście szybko mu przeszło.