Kilka minut przed końcem pierwszej połowy na trybunie nazywanej kiedyś Kamienną kibice Polonii Warszawa opowiedzieli stuletnią historię swojego klubu rozwijając wielkie flagi przedstawiające historyczne wydarzenia.
W parku przy stadionie rozpoczął się pokaz sztucznych ogni. Po meczu na dziedzińcu przed stadionem był darmowy poczęstunek i piwo dla kibiców, bramy stadionu zostały otwarte pół godziny po ostatnim gwizdku.
Fajerwerków nie było na boisku, gdzie piłkarze Polonii bawili nieporadnością, a drużyna Lecha zupełnie nie przypominała tej, która tydzień temu tak pięknie grała z Legią na własnym stadionie. Mecz był pełen podtekstów. Jose Mari Bakero sprowadzony został do Polski przez Józefa Wojciechowskiego, a po zwolnieniu z Polonii znalazł pracę w Lechu, zastępując Jacka Zielińskiego. Zieliński w Polonii był przed Bakero, kilka miesięcy temu tu wrócił i według właściciela klubu jest ostatnim szkoleniowcem, jakiego on zatrudnił przy Konwiktorskiej. Jeśli Polonia właśnie z nim za sterami nie zdobędzie mistrzostwa, J.W. Construction wycofa się z finansowania futbolu.
Gospodarze wygrali po golu w ostatniej minucie meczu. Strzał Pavola Sultesa obronił jeszcze Jasmin Burić, ale przy dobitce wprowadzonego w drugiej połowie Edgara Caniego nie miał już nic do powiedzenia. Dla Polonii było to drugie zwycięstwo z rzędu i czwarty mecz bez porażki, drużyna Zielińskiego wdrapała się na trzecie miejsce w tabeli.
Lech nie wygrał po raz trzeci z rzędu. Bardziej niepokoi jednak to, że najskuteczniejszy atak ligi nie potrafi strzelić gola od blisko 300 minut. Lider klasyfikacji strzelców – Artjom Rudniew, który pokonywał bramkarzy rywali już 14 razy i ma odejść zimą do silniejszego klubu za duże pieniądze, nie trafił już w czwartym spotkaniu z kolei. Rudniew zresztą jest mało regularny, wszystkie gole uzbierał w zaledwie sześciu spotkaniach. Chwalony za piękną grę w tym sezonie Lech pozwolił wyprzedzić się o punkt Polonii, o której rzadko mówi się dobre słowo.