Korespondencja z Wrocławia
W środę na półgodzinnym spotkaniu z mediami czterech zawodników zderzyło się z kilkunastoma kamerami i ponad setką dziennikarzy. Było ciasno, duszno, powietrze zrobiło się gęste, a piłkarze chyba wreszcie zrozumieli: tu nie chodzi o najbliższy mecz towarzyski, tu chodzi już o Euro.
Są koszulki na turniej, jest piękny stadion i jest drużyna. Pierwszy raz trener Franciszek Smuda powołał niemal tych samych zawodników co na wcześniejsze zgrupowanie. Skończyły się żarty, po kilkunastu próbach zbliża się czas premiery.
Smuda od poniedziałku jeszcze ani razu nie zabrał głosu. Jest zdenerwowany. Kiedy czeka na windę, stoi twarzą w stronę zamkniętych drzwi, nie odwraca się nawet na chwilę do dziennikarzy, którzy czekają w korytarzu na zawodników. Nie martwi się możliwością utraty posady, bo od czerwca już mu to nie grozi. Wie jednak, jak trudno buduje się dobrą atmosferę wokół drużyny i jak łatwo ją zepsuć jednym słabym występem.
Czego nie lubią Włosi
Wszystkie afery jego kadencji miały miejsce w czasach porażek, teraz kadra nie przegrała pięciu ostatnich spotkań, w ostatnich ośmiu gorsza była tylko raz. Dwa miesiące temu była o krok od pierwszego zwycięstwa z Niemcami. To zobowiązuje, ludzie znowu zaufali tym piłkarzom i temu trenerowi.