Dla Włochów był to ważny mecz, bo miał odpowiedzieć na pytanie, czy w obliczu poważnych kontuzji Cassano i Rossiego Balotelli zdążył na tyle dojrzeć, by poprowadzić atak. Jak stwierdził komentujący mecz Fulvio Colovatti, mistrz świata z 1982 roku, Balotelli zrobił więcej - wziął drużynę za rękę i poprowadził do zwycięstwa. Zbigniew Boniek zaraz po meczu podkreślał, że Italia, pomijając pierwsze pół godziny, była zespołem dojrzalszym i dużo lepszym. Wszyscy włoscy fachowcy byli bardzo zadowoleni z tego, co squadra azzurra pokazała we Wrocławiu: szybką, konkretną i skuteczną grę.

Na początku transmisji włoscy telewidzowie dowiedzieli się, że Polska obchodzi Święto Niepodległości, a jej drużyna po raz pierwszy występuje bez swego godła narodowego - Białego Orła, który jest dla Polaków świętością. Potem zaczął się mecz i Polacy napędzili włoskim sprawozdawcom sporo strachu. Już w szóstej minucie Colovatti powiedział, że Italia jest drewniana, niedługo potem podniósł alarm: „Italia cierpi, Italia cierpi!". Mówił o polskim oblężeniu włoskiej bramki. Po strzale Peszki, Colovatti krzyknął „Mamma mia! Ale mieliśmy szczęście".

Po golu Balotellego zgodnym zdaniem sprawozdawców Polska straciła wątek, błysk i zgasła, jeśli pominąć ostatnie minuty. Colovatti nie był najwyższego zdania o interwencjach Szczęsnego przy utraconych bramkach. Nazwał je uprzejmie „naiwnymi". Jeśli chodzi o karnego, powiedział, że po takim marnym strzale trudno specjalnie Buffonowi gratulować. Na koniec Boniek powiedział: „Wam wesoło, a mnie Polakowi smutno. Ale wygraliście zasłużenie. Byliście lepsi".

Włoska prasa w dniu meczu chwaliła sposób, w jaki Polscy fani przyjęli włoskich piłkarzy. Szef włoskiego związku futbolowego Giancarlo Abete w przerwie meczu powiedział, że mu serce krwawi z żalu i zazdrości, gdy patrzy na piękny wrocławski stadion, bo we Włoszech poza Turynem trzeba grać na starych molochach.