MichaŁ Kołodziejczyk z Grodziska Wielkopolskiego
Franciszek Smuda nie chce mówić o wnioskach po dziesięciu dniach zgrupowania. Kręci nosem, tłumaczy, że jeszcze nie czas, bo przecież jeśli po sezonie pięciu zawodników będzie miało kontuzje, to całe jego gdybanie nie będzie nic warte.
Kontuzje to niestety znowu ważny temat. Od ponad roku leczy się Sebastian Boenisch, teraz zanosi się na operację Damiena Perquisa, który musiał zostać zmieniony w meczu z Włochami. – Zabieg nie będzie skomplikowany, po miesiącu Damien powinien być gotowy do treningów. Dopiero teraz dowiedzieliśmy się, że przed każdym meczem ligowym Perquis brał środki przeciwbólowe, by nie dokuczała mu pachwina – mówi Smuda.
Mieć wybór
Mecz z Węgrami (w TVP 1 od godz. 20.15), chociaż ważny (ostatni w tym roku z piłkarzami z zagranicy w składzie), odbędzie się jakby siłą rozpędu. Po porażce z Włochami zawodnicy najchętniej rozjechaliby się do klubów. Na wielki stadion w Poznaniu sprzedano ledwie 5 tysięcy biletów, zanosi się na smutne widowisko rozgrywane w ujemnej temperaturze. Pomysł z daniem szansy rezerwowym wydaje się dobry, bo co mieliby w takim spotkaniu udowadniać Robert Lewandowski albo Jakub Błaszczykowski?
– Daję szansę innym, chociaż wiem, że zapytacie, czy nie lepiej zgrywać podstawowy skład. Sam zadałbym takie pytanie. A gdyby trener wystawił podstawowy skład, spytałbym, czy nie lepiej sprawdzić rezerwowych. Muszę mieć wybór, chcę wiedzieć, na co stać tych, którzy zazwyczaj dostają kilkanaście minut szansy – tłumaczy selekcjoner.