Mecz z Węgrami to 29. spotkanie, w którym reprezentację Polski prowadzi Franciszek Smuda. Sprawdził 71 zawodników, ani razu – mimo siedmiu prób – nie udało mu się wygrać z drużyną, która już zakwalifikowała się do finałów Euro.
Smuda, mówiąc, że czas eksperymentów się skończył, wcale nie żartuje. W porównaniu z poprzednimi turniejami, w których grali Polacy, teraz towarzyskich meczów jest dużo mniej (ubyło oficjalnych terminów FIFA).
Trener zobaczy swoich piłkarzy z klubów zagranicznych w lutym – na trzydniowym zgrupowaniu przed meczem na Stadionie Narodowym. Później spotkają się dopiero w maju, gdy ogłosi kadrę na mistrzostwa Europy.
– Dlatego we Wrocławiu robiliśmy testy wydolnościowe, wszystko musimy mieć pod kontrolą, bo już nie będzie czasu na dodatkowe spotkania. Nie powiem, że mam drużynę na Euro, nie wykluczam, że ktoś do kadry jeszcze wskoczy, ale jeśli nie będzie kontuzji, wiem, z jakich nazwisk zbudować listę – mówi „Rz" Smuda.
13 grudnia reprezentacja w krajowym składzie, a nawet osłabiona, bo bez piłkarzy Legii, którzy będą grać z Hapoelem w Lidze Europejskiej, poleci do Belek w Turcji, gdzie zmierzy się najprawdopodobniej z Chorwacją. Jeszcze przed meczem z Węgrami Smuda stwierdził, że kadrę na ten wyjazd ma już przygotowaną.