Czym mogę służyć

Jutro poznamy kozła ofiarnego PZPN. Za taśmy prawdy odpowie Zdzisław Kręcina

Aktualizacja: 29.11.2011 01:10 Publikacja: 29.11.2011 01:04

Czym mogę służyć

Foto: ROL

Dzień przed meczem Anglia – Polska w Manchesterze za kadencji Pawła Janasa (jesień 2005) doszło do piłkarskiego meczu dziennikarzy. W składzie polskiej drużyny od pierwszej minuty pojawił się Zdzisław Kręcina, który z mediami zawsze żył dobrze, miał czas, odbierał telefony i sypał anegdotami jak z rękawa. Kiedy okazało się, że Anglicy prezentują dużo wyższy poziom i jeszcze w pierwszej połowie prowadzą 3:0, pan Zdzisław nagle przypomniał sobie o ważnym spotkaniu i z szatni nie wrócił już na boisko. Mecz zakończył się porażką 4:5.

Kręcina zawsze był mistrzem uników, potrafił przetrwać największe burze. Sekretarzem generalnym PZPN jest od 1999 roku, przeżył kilka zamachów i wojen futbolowych, mówi o sobie, że wykonuje tylko pracę urzędnika, ale wiadomo, że bez jego zgody w federacji nie mogło wydarzyć się nic.

W piątek na jaw wyszły nagrania Grzegorza Kulikowskiego, na których sekretarz generalny mówi najprawdopodobniej o łapówkach za wybudowanie nowej siedziby. Pętla wokół PZPN zaczęła się zaciskać, wczoraj postanowiono o zwołaniu na środę posiedzenia zarządu. Grzegorz Lato mówi, że rozmowa dotyczyć będzie taśm prawdy, i nie chce potwierdzić tego, o czym mówi środowisko. Nieoficjalnie wiadomo, że PZPN poświęci Kręcinę, żeby uciszyć protesty.

– Tematem posiedzenia będzie głosowanie nad odwołaniem sekretarza. Nie wyobrażam sobie, że w piątek do Kijowa poleci na losowanie finałów Euro 2012 osoba, której metod działania nie akceptuję – mówi Jacek Masiota, członek zarządu.

Góral z Żywca

Kręcina to góral z Żywca, lubi to podkreślać, bo pochodzenie ukształtowało jego charakter. Jest uparty i sprytny, but zawiązałby dżdżownicą. Pracę w PZPN rozpoczął w 1983 roku, cztery lata później wytransferował samego siebie jako zawodnika do Niemiec. Pracował fizycznie przy produkcji obuwia, grał  w klubie prezesa firmy. Wyjazd załatwił jednak po to, by ułatwić leczenie żonie, która cierpiała na rzadką chorobę mięśni. W tamtych czasach zgodę na pracę za granicą mógł uzyskać, tylko udając piłkarza. Udając, bo wcześniej nigdy poza Koszarawę Żywiec nie wyszedł.

Zanim wrócił do PZPN, zdążył jeszcze prowadzić drukarnię w Kanadzie i być dyrektorem browaru Chociwel. O powrót do federacji poprosił go ówczesny prezes PZPN Marian Dziurowicz, Kręcina został zastępcą Michała Listkiewicza, który wtedy był sekretarzem generalnym.

O Zdzisiu wszyscy mówią dobrze. Pomoże załatwić bilety, zaprosi na kawę, nie zadziera nosa i rozpoznaje przyjaciół z młodości. Jest trochę rubaszny, lubi dobrze zjeść i wypić. Ostatnio udowadniał jednak, że ma silną wolę, schudł ponad 20 kilo. Z picia zrezygnować nie potrafił, kilka miesięcy temu został wyprowadzony z samolotu na lotnisku we Wrocławiu. Tłumaczył się pokrętnie: najpierw, że widocznie zasnął i doszedł „drobny element chrapania", później, że wypił trochę, bo boi się latać, by w najodważniejszych wywiadach się przyznać, że nie potrafi odmówić kilku głębszych.

Kręcina nigdy nie panikował. Gdy opublikowano taśmy prawdy, powiedział, że Kulikowski od kilku lat szantażuje go z prywatnych powodów. Prosił o najtrudniejsze pytania z sali. Stał z otwartą przyłbicą, ale nikt na zjeździe nie chciał od niego żadnych dodatkowych wyjaśnień.

Tą gotowością do współpracy zawsze zadziwiał tych, którzy chcieli go zniszczyć. To Kręcinę wysyłano na pierwszą linię frontu, gdy do PZPN przychodzili kolejni kuratorzy. Jeden z nich był zszokowany tym, że sekretarz generalny odstąpił mu swój gabinet, by mógł „pracować w normalnych warunkach". Kuratorów było czterech, wszyscy gabinet Kręciny opuszczali bez wykonania misji. PZPN trwał, a Kręcina stał się jego symbolem.

Mistrz trwania

Gdy w 2008 roku  postanowił startować w wyborach na prezesa, dostał więcej głosów od Zbigniewa Bońka, mimo że miał już postawione zarzuty o niegospodarność i przesłuchiwała go prokuratura. Miał się wycofać tuż przed głosowaniem, ale nagle zwołał konferencję prasową i  powiedział, że będzie kandydował, bo oczernianie go jest wynikiem spisku.

Z Grzegorzem Latą wojował do ogłoszenia wyników. Gdy po głosowaniu ci, którzy go popierali, wyrażali współczucie, nagle zmienił front: – Grzesiek nie jest taki zły, nasze programy były w wielu punktach takie same – mówił. Pozostał sekretarzem generalnym, śmiał się, że służy każdej władzy.

Później okazało się, że Kręcina jeszcze przed głosowaniem obiecał Lacie, że poprze go w drugiej turze. Nie była potrzebna, bo prezesa wybrano w pierwszej serii, ale Lato o deklaracji rywala nie zapomniał.

Kręcina potrafił też rozwinąć skrzydła przy organizacji mistrzostw Europy w 2012 roku. Latał w delegacje do UEFA, poznawał ludzi i w swoim stylu  potrafił przejść z nimi na prywatną stopę porozumienia. Podczas spotkań jeden z europejskich działaczy zapytał go, czy nie zna producenta ciastek, bo będą potrzebne na turniej. Później na spotkaniach w PZPN sekretarz przechwalał się ponoć, mówiąc, że zasługuje na szacunek, bo jego znajomy będzie na mistrzostwa dostarczał wypieki.

Tak naprawdę utraty stanowiska bał się chyba tylko raz. Po jednym z meczów żegnał się nawet z kolegami, obawiając się wyników dochodzenia w sprawie dziwnego sposobu dystrybucji biletów przydzielonych PZPN na mistrzostwa świata w Niemczech. Ale wtedy też spadł na cztery łapy.

Sąd kapturowy

Kręcina to PZPN, PZPN to Kręcina. Jutrzejszy sąd kapturowy, który odbędzie się nad sekretarzem, to tylko próba wyciszenia afery, po której minister sportu Joanna Mucha napisała już list do prezydenta UEFA Michela Platiniego.

Nagrania Kulikowskiego skompromitowały nie tylko Kręcinę, ale także prezesa Latę. Kulikowski mówi , że „do Grześka może mieć najwyżej żal o grzech zaniechania", ale to przecież Lato mówi o 5 – 10 procentach jako kwotach „chodzących na mieście".

Ciągle nikt nie odpowiedział też za aferę z brakiem orła na koszulkach reprezentacji. Oficjalnie PZPN nie będzie płacił firmie Nike odszkodowania, nieoficjalnie – odszkodowania rzeczywiście nie zapłaci, ale sfinansuje produkcję nowych strojów. A to już wygląda na narażenie federacji na kilka milionów złotych strat.

Jeśli prezes poświęci sekretarza, ale sam uratuje posadę, nie oczyści atmosfery ani nie poprawi wizerunku związku, którym zarządza. W to, że Lato  sam poda się do dymisji, nikt nie wierzy. Mówi były pracownik PZPN: – Prezes położy Kręcinę na ołtarzu tylko wtedy, jeśli będzie pewny, że ten nie ma na niego haków. A po tylu latach pracy w związku wątpliwe, żeby nie miał.

Piłka nożna
Bundesliga. Hit w Leverkusen na remis, Bayern krok bliżej odzyskania tytułu
Piłka nożna
W Korei Północnej reżim zakazuje transmisji meczów trzech klubów Premier League
Piłka nożna
Liga Konferencji. Solidna zaliczka Jagiellonii Białystok
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Harry Kane poszedł w ślady Roberta Lewandowskiego
Piłka nożna
Manchester City - Real Madryt. Widowisko w Lidze Mistrzów, Vinicius Junior ukradł wieczór