Oba zespoły awans do 1/16 finału mają już zapewniony, ale na taki mecz nie trzeba mobilizować żadnego piłkarza. Miejsca na stadionie zajmą menedżerowie pracujący m.in. dla Manchesteru United, Wolfsburga, Sieny i CSKA Moskwa. Nadarza się okazja do znalezienia jeszcze lepszej pracy.
PSV to czołówka europejska, jeden z najbardziej znanych klubów fabrycznych (Philips). Kiedy Legia go wylosowała, jej kibice załamali ręce. A kiedy przegrała w Eindhoven 0:1 mecz rozpoczynający rozgrywki, było jeszcze smutniej. Dziś te kluby walczą o pierwsze miejsce w grupie.
– We wrześniu jeszcze nie wiedzieliśmy, na co nas stać – mówi drugi trener Legii Jacek Magiera. – Wyszliśmy na boisko w Eindhoven pełni szacunku dla rywali, chyba zbyt przestraszeni. Nim się obejrzeliśmy, po 20 minutach przegrywaliśmy 0:1. W drugiej połowie gra już była wyrównana.
PSV wygrał potem dwa mecze wyjazdowe, z Rapidem Bukareszt i Hapoelem Tel Awiw, i dopiero w czwartym, w ostatniej chwili uratował remis 3:3 z izraelską drużyną. Legia miała podobną serię. Pokonała Hapoel i Rapid (Rumunów nawet dwukrotnie). W ostatniej kolejce, 15 grudnia, zmierzy się z Hapoelem w Tel Awiwie, a PSV z Rapidem w Eindhoven.
Mocni w ataku
Pierwsze miejsce w grupie oznacza rozstawienie w losowaniu następnej rundy. Gdyby Legia w najgorszym wypadku trafiła na drużynę, która odpadła z Ligi Mistrzów, byłby to jeden z czterech najsłabszych zespołów, a mecz rewanżowy Legia rozgrywałaby na swoim stadionie.