Po serii bardzo udanych meczów przyszedł fatalny. Legia przegrała na Łazienkowskiej z PSV Eindhoven 0:3.
Holendrzy okazali się lepsi pod każdym względem. Legioniści mieli swoje szanse w pierwszym kwadransie, ale Maciej Rybus i Danijel Ljuboja niepotrzebnie oddawali piłkę, zamiast strzelać.
Goście mieli takich sytuacji więcej. Są bardzo groźni, kiedy atakują trzema napastnikami wspomaganymi przez pomocników. Kilkoma podaniami bardzo łatwo przechodzili pod bramkę Legii. Spodziewano się jednak, że kiedy gospodarze zaatakują, teoretycznie słabsza obrona PSV zacznie popełniać błędy. Nie w tym meczu. Legioniści robili ich więcej. A kiedy Marcin Komorowski zrobił sobie wycieczkę za pole karne, Bułgar Stanislav Manolew łatwo go minął i pobiegł w kierunku bramki, Michał Żewłakow nie mógł już zablokować jego strzału. Piłka odbiła się od stopera Legii i wpadła do bramki.
W drugiej połowie było jeszcze gorzej. Dusan Kuciak sfaulował Kevina Strootmana, sędzia ukarał Słowaka czerwoną kartką i przyznał PSV rzut karny. Wojciech Skaba nie miał czasu na rozgrzewkę. Dries Mertens wykorzystał karnego. Trener Maciej Skorża musiał zdjąć jednego zawodnika z pola i postanowił, że będzie to Ljuboja.
To nie był dobry pomysł. Napad Legii przestał istnieć. Kiedy po kontrze Holendrzy wbili trzecią bramkę, mecz się skończył, mimo że trwał jeszcze przez 25 minut. „Żyleta" zaczęła śpiewać „Trzy do zera to za mało, by kibica załamało", ale to już była dobra mina do złej gry.