O godz. 12 zaczyna się w Nyonie losowanie 1/8 finału Ligi Mistrzów, a godzinę później – pierwszej wiosennej rundy LE (oba pokaże Eurosport, a drugie również TV 4 i Polsat Sport). Wisła i Legia awansowały z drugich miejsc w grupach, więc trafią na drużyny rozstawione: najlepsze z trzecich miejsc w grupach Ligi Mistrzów lub na zwycięzców grup LE. Nie mogą trafić na siebie ani na rywali z rundy grupowej.
Lista rozstawionych zaczyna się od potęg z Manchesteru: City i United, potem są Valencia i Atletico Madryt, a dalej europejska klasa średnia, od Olympiakosu Pireus przez Athletic Bilbao, Besiktas Stambuł po Schalke. Słabych tu nie ma, najmniejsze wrażenie robią pewnie PAOK Saloniki, Metalist Charków i Standard Liege. Ale PAOK w grupie wygrał z Tottenhamem i zagra w wiosennej części LE drugi raz z rzędu. Metalist, wiecznie trzeci na Ukrainie za Szachtarem i Dynamem, w 2009 roku właśnie w pierwszej wiosennej rundzie ówczesnego Pucharu UEFA wyeliminował Sampdorię Genua. A Standard niedawno grał w Lidze Mistrzów i w ćwierćfinale LE.
Na kogokolwiek by Legia i Wisła trafiły, zapowiadają się tłuste czwartki. Pierwsze mecze 16 lutego, rewanże 23 lutego. Dwa polskie kluby wiosną w pucharach – tego nie było od czasów Deyny i Lubańskiego. A punkty do europejskiego rankingu klubów i federacji liczą się w Lidze Europejskiej tak samo jak w Lidze Mistrzów. Podbijając regularnie LE, można nawet zapracować na miejsce dla mistrza kraju w LM bez eliminacji. To się udało np. Rumunom. Do tego jeszcze bardzo daleka droga. Ale działacze Legii wyliczyli, że od rozstawienia w każdej rundzie eliminacji LM dzieli ich klub już tylko sześć punktów rankingowych (dwa daje się za zwycięstwo, jeden za remis).
Wiśle udała się rzadka sztuka, awansowała tak, że Europa to zauważyła. Wprawdzie przede wszystkim dramat Fulham w ostatniej akcji meczu z Odense, ale to Wisła, pokonując Twente 2:1, sprawiła, że 2:2 w Londynie oznaczało jej awans kosztem Anglików.
Po dziewięciu latach od zwycięstw nad Parmą i Schalke Gelsenkirchen wreszcie mają znów w Krakowie poczucie, że puchary i Wisła to niekoniecznie musi być historia pecha. Latem miejsce w Lidze Mistrzów uciekło cztery minuty przed końcem rewanżu z cypryjskim Apoelem. A teraz do wiosennej części Ligi Europejskiej mistrzowie Polski wskoczyli siedem sekund przed tym, jak się zatrzasnęły drzwi.