– Prowadzić takich piłkarzy to zaszczyt – powiedział po meczu Josep Guardiola, trener Barcelony.
Spotkanie reklamowano jako starcie Leo Messiego i Neymara, o którym Pele powiedział, że zajmie jego miejsce w historii futbolu. Sam Neymar, zarabiający 6 milionów euro rocznie, kuszony przez Real Madryt jeszcze większymi pieniędzmi, na szczęście w swoich sądach był ostrożniejszy. O Barcelonie mówił jak o drużynie marzeń, Messiego nazywał piłkarzem z innej planety, od którego może się wiele nauczyć.
Jeśli Neymar rzeczywiście chciał się uczyć od Messiego, to wczorajsze spotkanie powinno wystarczyć na kilka korepetycji. Gol na 1:0 – piłka przerzucona nad bramkarzem, gol na 4:0 – bramkarz minięty zwodem. Wcześniej, jeszcze w pierwszej połowie, bramki zdobywali Xavi i Cesc Fabregas. Barcelona dwa razy trafiała w słupek, pięć razy zmarnowała doskonałą okazję, szukając finezji, zamiast skupić się na skuteczności.
Barcelona – Santos 4:0 (3:0)
Bramki: L. Messi (17 i 82), Xavi (24), C. Fabregas (45).
Żółte kartki: G. Pique, J. Mascherano (Barcelona); Ganso, Edu Dracena (Santos). Sędziował R. Irmatow (Uzbekistan). Widzów 68 166.