Znów Gran Derbi: dziś o Puchar Króla

Walczyli już wiosną, latem i jesienią, więc czemu nie w środku zimy: dziś o 22 (Sportklub) pierwszy ich mecz w ćwierćfinale Pucharu Króla

Publikacja: 18.01.2012 00:01

Leo Messi również dzięki bramkom strzelanym Realowi odebrał trzecią z rzędu Kryształową Kulę. Od dzi

Leo Messi również dzięki bramkom strzelanym Realowi odebrał trzecią z rzędu Kryształową Kulę. Od dziś pracuje na czwartą

Foto: AFP

Pora na kolejne gwiezdne wojny. To będzie już czwarty mecz Realu i Barcelony w nowym sezonie, po dwóch o Superpuchar i jednym ligowym. Za tydzień piąty, rewanż w Barcelonie. Szósty będzie wiosną w Primera Division, a kto wie co jeszcze przyniesie  Liga Mistrzów.

W poprzednim sezonie ich meczów było pięć. Zaczynają się już zlewać w jedno strzelone w nich gole i rozpętane dyskusje. Pozostaje tylko wrażenie absolutnej dominacji Barcelony nad Realem, Leo Messiego nad Cristiano Ronaldo, Pepa Guardioli nad Jose Mourinho. Choć przecież nie w każdym meczu była przepaść, a tabela ligi hiszpańskiej mówi, że to Barcelona ma teraz coś do udowodnienia (traci do Realu pięć punktów).

Ale w Gran Derbi Messi i spółka są górą, a ten serial stał się tak ważny, że zaczyna spychać w cień wszystko inne. Nie możemy od niego oderwać oczu, wierzymy, że tu się rozstrzyga walka o duszę futbolu. Byle się nie okazało, że co za dużo, to niezdrowo.

Od kiedy w Realu są Cristiano Ronaldo i Mourinho i od kiedy los tak steruje, że najbardziej zgłodniały trofeów klub wpada na ten najbardziej ostatnio trofeów syty przy każdej możliwej okazji, w każdych rozgrywkach, wszystko, co nie jest Realem i Barceloną, zaczęło tracić blask.

Inne hiszpańskie kluby, choćby nie ustępowały tej dwójce w produkowaniu reprezentantów Hiszpanii, jak Valencia, choćby wydawały miliony na piłkarzy, jak Malaga, sprowadzały najgorętsze nazwiska na rynku, jak Atletico zrobiło z Radamelem Falcao, to nie wyskoczą z tak długiego cienia. Wiele z nich miało w ostatnich miesiącach problemy, by znaleźć sponsora na koszulkę chętnego dać choćby kilka milionów euro. Nie da się wszystkiego wytłumaczyć kryzysem, na Barcelonę i Real setki milionów jakoś się znajdują.

O dochodach z praw telewizyjnych nie ma nawet co wspominać, tam zawsze dwoje wielkich zostawiało reszcie ochłapy. Ale dziś przepaść w wartości marketingowej między ogrodami Barcelony i Realu a ugorem Primera Division jako całości jest wielka jak nigdy.

Dziś kanibal zwany Gran Derbi powraca, a pytania będą te same co zawsze: czy Mourinho wreszcie przechytrzy Guardiolę, a Cristiano okaże się lepszy od Messiego? Z trzech meczów z Realem w tym sezonie Barcelona dwa wygrała, a rewanż Superpucharu zremisowała, bo wygrywać nie musiała. Messi odebrał kolejną Złotą Piłkę, Cristiano znów musiał na to patrzeć.

Portugalczyk nie ma ostatnio najlepszych dni.  Bywa wygwizdywany na Santiago Bernabeu od grudniowych Gran Derbi, w których irytował nieskutecznością. Jest obrażony na kibiców, w obronę przed nimi wziął go wczoraj Jose Mourinho.

– On nie musi zawsze zdobywać goli i być piłkarzem meczu. Pracuje dla drużyny jak bestia – mówił trener. Taktyki na mecz z Barceloną nie zdradził. – Cokolwiek bym wymyślił, hiszpańscy dziennikarze i tak mnie skrytykują – tłumaczył.

Real broni pucharu, wyrwał go Barcelonie tym jedynym ostatnio zwycięstwem, w finale w Walencji, po golu Ronaldo. Teraz dwaj najwięksi rywale wpadli na siebie już w ćwierćfinale. Ale dwóch kolejnych sierpniowych starć w Superpucharze to wcale nie wyklucza.

Piłka nożna
Bodo/Glimt. Wyrzut sumienia polskich klubów
Piłka nożna
Czas na półfinały Ligi Mistrzów. Arsenal robi wyjątkowe rzeczy
Piłka nożna
Robert Lewandowski wśród najlepszych strzelców w historii. Pelé w zasięgu Polaka
Piłka nożna
Barcelona z Pucharem Króla. Real jej niestraszny
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Piłka nożna
Liverpool mistrzem Anglii, rekord Manchesteru United wyrównany