W Warszawie śnieg sypał wczoraj cały dzień, ale gospodarze zapewnili, że pogoda nie będzie miała wpływu na stan boiska. Nawierzchnia od trzech tygodni jest podgrzewana oraz przykryta specjalną płachtą.
O ile Legia daje gwarancję, że mecz się odbędzie, gwarancji dobrego wyniku dać nie może. Klub, który jesienią triumfalnie ogłosił, że jest samowystarczalny, zimą na transferach zarobił prawie 5 milionów euro, a nie wydał nawet centa. Czerwone światło włączył właściciel klubu, a dyrektor sportowy Marek Jóźwiak i trener Maciej Skorża bezradnie rozłożyli ręce. – Czy podałem się do dymisji? Odpowiedzią jest moja obecność na konferencji – mówił trener.
Legia sprzedała Ariela Borysiuka, defensywnego pomocnika Skorża zrobił z Jakuba Rzeźniczaka. Na oba mecze ze Sportingiem w klubie zostanie jeszcze Maciej Rybus, ale nie wiadomo, czy będzie mu się chciało umierać za Warszawę, kiedy za dziesięć dni zacznie walkę o miejsce w składzie Tereka Grozny.
Legii najbardziej będzie brakowało jednak Miroslava Radovicia, który w jesiennych meczach Ligi Europejskiej strzelił aż siedem goli. Danijel Ljuboja zagra na środkach przeciwbólowych. – Mam nadzieję, że zagramy mecz życia – mówił wczoraj Skorża.
Sporting przyleciał do Warszawy z nowym trenerem Ricardo Sa Pinto, ale bez kontuzjowanych Diego Capela, Jeffrena i Alberto Rodrigueza.