– Czasami bardzo mnie korci, żeby dać komuś popracować dwa lata, niezależnie od wyników. Jakbym wykładał pieniądze na 20 procent budżetu, to dałbym trenerowi może nawet trzy lata spokoju. Ale ja za wszystko płacę z własnych pieniędzy, nawet stadion wynajmuję na mecz za 50 tysięcy złotych, co przecież nie zwraca mi się z biletów. Miałem wielkie plany, że będziemy wygrywać, przeprowadzimy się na Narodowy i wszystko mi się zacznie bilansować, ale na razie nic nie wyszło – mówi „Rz" Józef Wojciechowski.
W poniedziałek budowana za miliony Polonia Warszawa przegrała 0:3 z Koroną Kielce, drużyną, do której piłkarzy szukano na promocjach i wyprzedażach. Wojciechowski się zdenerwował, ale obiecał nie robić nerwowych ruchów. Zapowiadał przecież, że Jacek Zieliński jest ostatnim trenerem, jakiego zatrudnia. We wtorek rano Zieliński otrzymał jednak wypowiedzenie, a wieczorem prezes Polonii podpisał umowę z 18. szkoleniowcem, którego zatrudnia od 2006 r. – Czesławem Michniewiczem.
– Zieliński dużo obiecywał. Dałem mu kredyt zaufania, ale musiałem zareagować na to, że wiosną wygrał dwa z sześciu meczów. Porozmawiałem z piłkarzami, widziałem, że nie ma entuzjazmu, i sięgnąłem po Michniewicza. Przekonał mnie tym, że wiedział o Polonii tak dużo, jakby pracował tu od pół roku – tłumaczy Wojciechowski.
Polonia pod rządami Wojciechowskiego to najmniej pewne miejsce do pracy dla piłkarzy i trenerów. Prezes lubi dawać sugestie dotyczące składu, udziela się w mediach, strasząc zwolnieniem, nie jest konsekwentny, szybko zmienia doradców i zbyt łatwo im wierzy. – Tyle że to finansowe eldorado – mówi „Rz" Bogusław Kaczmarek zwolniony przez Wojciechowskiego w kwietniu 2009 r. po trzech zwycięstwach i remisie.
– W Polonii piłkarze szybko tracą na wartości. Sam prezes opowiada w gazetach, że za Macieja Sadloka zapłacił 700 tysięcy euro, a teraz nikt by go nie wziął za dziesięć razy mniej. Takich piłkarzy jest w Polonii wielu, bo ktoś wmówił prezesowi, że zawodnicy muszą świetnie zarabiać. Sprowadzałem do klubu Adriana Mierzejewskiego, podpisał kontrakt na 20 tysięcy złotych miesięcznie, a stał się gwiazdą. Problemem Wojciechowskiego są emocje, brak dystansu – opowiada Kaczmarek.
Na liście zwolnionych trenerów są tymczasowi, jak Michał Libich czy Piotr Stokowiec, są też naprawdę dobre nazwiska: u Wojciechowskiego pracował Waldemar Fornalik, który teraz w Ruchu jest najdłużej pracującym w ekstraklasie szkoleniowcem. Byli też sprowadzeni do Polonii z zagranicy: Jose Mari Bakero i Theo Bos. Wojciechowski lubił też zatrudniać nadzorców. Paweł Janas jako dyrektor sportowy obserwował pracę Bakero i w końcu sam został trenerem, a po trzech miesiącach został zwolniony.
– Prezes zatrudniał Tony'ego Bruinsa Slota jako doradcę, ale go zwolnił. Ostatnio wziął do siebie Włodzimierza Lubańskiego chyba tylko po to, żeby podważyć autorytet naszej piłkarskiej legendy. Ale dla Wojciechowskiego nie ma autorytetów, sprowadził Zielińskiemu dwóch piłkarzy z ligi izraelskiej, bo taki kierunek podszepnął mu nowy doradca – mówi Kaczmarek.